[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WYSPY SZCZĘŚCIA
CIA
JUDITH HAGAR
Oaza
Szcz
Szcz
ęś
ęś
cia
cia
WYSPY SZCZ
Oaza
Szcz
ęęś
1
Melonie Webster siedziała bez ruchu przy telefonie patrz
Ä…
c przed siebie pustym wzrokiem.
Jej martwa twarz pozbawiona była niemal koloru, a w bł
Ä™
kitnych oczach nie czaiła si
Ä™
Ŝ
adna
iskierka
Ŝ
ycia. Na zegarze wisz
Ä…
cym nad jej głow
Ä…
wskazówka sekundnika bezlito
Å›
nie
odmierzała c zas
zanim delikatny ruch prawej r
Ä™
ki Melonie zdradził,
Ŝ
e dziewczyna w ogóle
Ŝ
yje i oddycha, zd
ąŜ
yła trzykrotnie obiec tarcz
Ä™
. «
Wreszcie poruszyła głow
Ä…
, a jej oczy powoli o
Ŝ
yły, gdy dostrzegła co
Å›
pomi
Ä™
dzy stołem a
podłog
Ä…
. Melonie otworzyła usta i lekko westchn
Ä™
ła. Było to pół westchnienie, pól szloch. Po
chwili znów podniosła głow
Ä™
. Zacisn
Ä™
Å‚a usta w w
Ä…
sk
Ä…
, pełn
Ä…
gniewu lini
Ä™
i niecierpliwym
gestem odgarn
Ä™
Å‚a z twarzy opadaj
Ä…
ce pasma jasnych włosów. Wreszcie powoli, czuj
Ä…
c
niemal fizyczny ból, wstała z krzesła.
Co mam teraz zrobi
ć
? My
Å›
lała próbuj
Ä…
c ogarn
ąć
w jaki
Å›
sposób t
Ä™
straszliw
Ä…
wiadomo
ść
,
któr
Ä…
wła
Å›
nie usłyszała. To było niemo
Ŝ
liwe, niemal nie do uwierzenia; wiedziała jednak,
Ŝ
e
pani Johnson nie mogłaby skłama
ć
. Nie w tak wa
Ŝ
nej sprawie jak ta! To nie mogło si
Ä™
wydarzy
ć
. A jednak... wydarzyło si
Ä™
!
Paul odszedł. Znikn
Ä…
Å‚ na zawsze z jej
Ŝ
ycia. Tak po prostu! Odszedł... znikn
Ä…
ł... wyjechał w
nieznane... uciekł... i to z. Clar
Ä…
... milutk
Ä…
, kochan
Ä…
, godn
Ä…
zaufania Clar
Ä…
... najdawniejsz
Ä…
i
najdro
Ŝ
sz
Ä…
przyjaciółk
Ä…
, jak
Ä…
kiedykolwiek miała!
Uciekła z m
ęŜ
czyzn
Ä…
, którego Melonie kochała... za którego miała wyj
ść
za m
ąŜ
. A teraz
została sama... z sukni
Ä…
Å›
lubn
Ä…
wisz
Ä…
c
Ä…
cierpliwie w szafie... z wszystkimi dokumentami
potrzebnymi do
Å›
lubu, które wraz. z potwierdzeniami rezerwacji hotelowych na miodowy
miesi
Ä…
c, le
Ŝ
ały spokojnie w szafie.
Paul sam kupił bilety na samolot. Melonie roze
Å›
miała si
Ä™
na głos z gorycz
Ä…
, a jej
Å›
miech
odbił si
Ä™
echem w pokoju. Ciekawe, czy u
Ŝ
ył tych samych biletów na podró
Ŝ
z Clar
Ä…
—
zastanawiała si
Ä™
. Nie.- Nie mógł tego zrobi
ć
. Bilety zostały zarezerwowane na niedziel
Ä™
wie-
czór - dzie
Å„
jej
Å›
lubu z Paulem, a przecie
Ŝ
to dopiero za trzy dni. Ale
Å›
lubu nie b
Ä™
dzie. Ju
Ŝ
nie. To si
Ä™
sko
Å„
czyło; ten rozdział został zamkni
Ä™
ty na zawsze. Ju
Ŝ
nawet nie był jej Paulem.
Teraz nale
Ŝ
ał do Clary. Przynajmniej tak si
Ä™
domy
Å›
lała. M
ęŜ
czyzna, który opuszcza sw
Ä…
przyszł
Ä…
Ŝ
on
Ä™
na trzy dni przed
Å›
lubem, mo
Ŝ
e z równ
Ä…
Å‚atwo
Å›
ci
Ä…
odej
ść
od „tej drugiej".
Clara? Ta druga? Melonie nie była w stanie poł
Ä…
czy
ć
tych dwóch poj
ęć
. Jak
Ŝ
e Clara, któr
Ä…
znała od dziecka, mogła by
ć
,,t
Ä…
drug
Ä…
"? To przypominało fabuł
Ä™
jakiego
Å›
taniego
melodramatu.
Ale to nie był film. Taka była rzeczywisto
ść
.
Pani Johnson była bardzo zdenerwowana, kiedy zadzwoniła obwieszczaj
Ä…
c jej ostatnie
wiadomo
Å›
ci. W pewnym sensie Melonie mogła jej nawet współczu
ć
. Przeprowadzenie takiej
rozmowy, kiedy jest si
Ä™
zmuszonym powiedzie
ć
swojej przyszłej synowej,
Ŝ
e nie zostanie
ona członkiem rodziny, i postara
ć
si
Ä™
, by zabrzmiało to grzecznie i troskliwie, nie nale
Ŝ
y do
rzeczy najłatwiejszych. A jednak sprowadziło sie to do mniej wi
Ä™
cej tego:
„Przepraszam, mała! Nie miała
Å›
szcz
ęś
cia! Twoje miejsce zaj
Ä™
Å‚a Clara Kent.
Å›
ycz
Ä™
wi
Ä™
cej
szcz
ęś
cia nast
Ä™
pnym razem. Wolałabym,
Ŝ
ebym to nie ja musiała ci powiedzie
ć
, ale
poniewa
Ŝ
i tak si
Ä™
o tym dowiesz, mo
Ŝ
esz to równie dobrze zrobi
ć
za moim po
Å›
rednictwem.
Poza tym, to mój obowi
Ä…
zek."
Melonie odsun
Ä™
Å‚a si
Ä™
od stołu i przycisn
Ä™
ła dłonie do skroni. Była zrozpaczona. Czuła si
Ä™
tak,
jakby zamykano j
Ä…
w jakiej
Å›
pułapce. Musi wyj
ść
z domu. Po prostu musi. Nie mogła ju
Ŝ
wpatrywa
ć
si
Ä™
w telefon, który stał tak spokojnie, jakby z niej szydził. Próbowała si
Ä™
opanowa
ć
. Telefon nic tu nie zawinił. Nawet gdyby nie przekazał tej wiadomo
Å›
ci, Paul i tak
by znikn
Ä…
Å‚. Musi wyj
ść
... gdzie
Å›
i
ść
... gdziekolwiek.
WÅ‚o
Ŝ
yła płaszcz, starannie zamkn
Ä™
Å‚a za sob
Ä…
drzwi i ruszyła przed siebie bez celu. Przeszła
si
Ä™
kawałek, ale nie zmieniło to jej samopoczucia. Rzeczywisto
ść
na zewn
Ä…
trz nie była o
wiele lepsza ni
Ŝ
w domu. My
Å›
li nadal kł
Ä™
biły si
Ä™
jej w głowie. Paul przecie
Ŝ
nie wróci. Ból w
sercu nie znikał.
- Cze
ść
, Melonie. Jak leci? — usłyszała nagle głos Jacka Purdeya.
W niedziel
Ä™
miał by
ć
dru
Ŝ
b
Ä…
Paula. Najwyra
ź
niej nie wiedział, co si
Ä™
wydarzyło.
Melonie zastanowiła si
Ä™
, co powinna powiedzie
ć
. Czy ma go o wszystkim poinformowa
ć
?
Wcze
Å›
niej czy pó
ź
niej i tak o wszystkim usłyszy. W miasteczku tak małym jak Rocky Spring
wie
Å›
ci rozchodz
Ä…
si
Ä™
przera
Ŝ
aj
Ä…
co szybko. Nie mogła mu jednak powiedzie
ć
. Nie teraz. Nie
w tej chwili. Mo
Ŝ
e pó
ź
niej... po południu albo wieczorem. Wiedziała,
Ŝ
e musi usi
ąść
przy
telefonie i zacz
ąć
dzwoni
ć
... Wielebny Philips, dostawcy, restauracja, go
Å›
cie weselni, jej
pierwsza druhna. To jedyna rozmowa, której nie b
Ä™
dzie musiała odby
ć
. O Bo
Ŝ
e, jak sobie z
tym wszystkim poradzi!
Strasznie si
Ä™
spiesz
Ä™
, Jack — powiedziała sil
Ä…
c si
Ä™
na u
Å›
miech, po czym, maj
Ä…
c nadziej
Ä™
,
Ŝ
e sprawi to dobre wra
Ŝ
enie, pomachała mu rado
Å›
nie i
ruszyła dalej. Poczuła,
Ŝ
e Å‚zy zaczynaj
Ä…
jej płyn
ąć
po twarzy. Przyspieszyła kroku i skr
Ä™
ciła
w boczn
Ä…
uliczk
Ä™
. Nie mogła pozwoli
ć
, by całe miasto zobaczyło,
Ŝ
e płacze.
W ci
Ä…
gu nast
Ä™
pnych trzech dni ból w sercu Melonie zmienił si
Ä™
w gniew i w
Å›
ciekło
ść
.
Podst
Ä™
pno
ść
Paula, bezmy
Å›
lny egoizm i chłód jego zachowania oburzały j
Ä…
. A potem, gdy
zacz
Ä™
Å‚a wspomina
ć
wszystkie drobnostki, które powinna była dostrzec wcze
Å›
niej, drobne
cechy charakteru Paula, zacz
Ä™
Å‚a sobie wyrzuca
ć
,
Ŝ
e mogła by
ć
tak głupia i
Å›
lepa. Ka
Ŝ
dy
człowiek obdarzony cho
ć
by szcz
Ä…
tkowym umysłem powinien był dostrzec, co si
Ä™
naprawd
Ä™
dzieje. Te niewinne spotkania z Clar
Ä…
, te potajemne u
Å›
miechy i dotkni
Ä™
cia. Była głupia. Ale
t
Ä™
py ból nie mijał.
W niedziel
Ä™
- dzie
Å„
, który miał by
ć
dniem jej
Å›
lubu musiała podj
ąć
niełatw
Ä…
decyzj
Ä™
: i
ść
czy
nie i
ść
do ko
Å›
cioła. Czy mogła tam usi
ąść
, tu
Ŝ
pod okiem Dr. Philipsa, który miał odprawi
ć
ceremoni
Ä™
, w
Å›
ród całego zgromadzenia wiernych przygl
Ä…
daj
Ä…
cych si
Ä™
jej ciekawie?
Musiała to zrobi
ć
. Wiedziała o tym. Nie mogła bez ko
Å„
ca unika
ć
konfrontacji ze
Å›
wiatem.
Wcze
Å›
niej czy pó
ź
niej i tak trzeba b
Ä™
dzie zrobi
ć
ten krok, dlaczego wi
Ä™
c czeka
ć
do jutra,
skoro mo
Ŝ
na zrobi
ć
to dzisiaj? Ucieczka przed prawd
Ä…
, odkładanie tego na pó
ź
niej nie
przyniesie jej nic dobrego. Im dłu
Ŝ
ej b
Ä™
dzie czeka
ć
, tym trudniej b
Ä™
dzie jej stan
ąć
twarz
Ä…
w
twarz z. lud
ź
mi.
Przygotowała si
Ä™
psychicznie na spodziewan
Ä…
reakcj
Ä™
, ale to, co si
Ä™
stało, przeszło jej
najgorsze obawy. W momencie, kiedy usiadła na swoim zwykłym miejscu w ławce, dwie
siedz
Ä…
ce obok niej kobiety od razu si
Ä™
odsun
Ä™
ły, a w ich oczach miejsce współczucia i
sympatii zaj
Ä™
Å‚a nie skrywana nienawi
ść
i pogarda. Melonie postanowiła nie zwraca
ć
na nie
uwagi. Próbowała uspokoi
ć
si
Ä™
i skoncentrowa
ć
na nabo
Ŝ
e
Å„
stwie. W ko
Å›
ciele panowała
jednak nie znana jej wcze
Å›
niej atmosfera obco
Å›
ci, która cho
ć
mo
Ŝ
e wydawało si
Ä™
to do
ść
dziwne — ogarn
Ä™
Å‚a tak
Ŝ
e i pastora. Wygl
Ä…
dało na to,
Ŝ
e jest na ni
Ä…
zły. Kiedy przypadkiem
ich spojrzenia spotkały si
Ä™
, szybko odwrócił wzrok, kieruj
Ä…
c słowa kazania do drugiej cz
ęś
ci
zgromadzenia.
Dopiero po nabo
Ŝ
e
Å„
stwie dotarły do niej pierwsze przebłyski tego, co spowodowało t
Ä™
niezwykł
Ä…
dla niej reakcj
Ä™
. Usłyszała za sob
Ä…
wyra
ź
ne szepty. „Ona to ma tupet... pokazywa
ć
si
Ä™
w ko
Å›
ciele po tym, co zrobiła. Biedny Paul. Pomy
Å›
le
ć
,
Ŝ
e był tak blisko
Å›
lubu z ni
Ä…
. Miał
szcz
ęś
cie,
Ŝ
e dowiedział si
Ä™
o wszystkim przed faktem!" Kiedy zbli
Ŝ
ała si
Ä™
do ludzi, głosy
przycichały.
Czuj
Ä…
c rosn
Ä…
ce przera
Ŝ
enie Melonie zacz
Ä™
Å‚a powoli zbiera
ć
si
Ä™
do wyj
Å›
cia. Nie wiedziała, o
co w tym wszystkim chodzi, ale słowa paliły j
Ä…
niczym roz
Ŝ
arzone
Ŝ
elazo.
Melonie! zaczekaj! dostrzegła u
Å›
miechni
Ä™
tego Jacka Purdeya, który przeciskał si
Ä™
przez, tłum
w jej stron
Ä™
.
Przynajmniej jedna osoba ma w stosunku do niej przyjazne uczucia. Zatrzymała si
Ä™
i
zaczekała na niego. Stała zupełnie sama, gdy
Ŝ
ludzie wychodz
Ä…
cy z ko
Å›
cioła przechodzili o
przynajmniej trzy metry obok niej.
— Cze
ść
. Nie spodziewałem si
Ä™
,
Ŝ
e ci
Ä™
tu spotkam powiedział Jack bior
Ä…
c j
Ä…
pod r
Ä™
k
Ä™
. —
Przykro mi. Wiesz, co mam na my
Å›
li. Z tego, co słyszałem, Paul zachował si
Ä™
jak prawdziwy
dra
Å„
, nawet je
Å›
li we
ź
mie si
Ä™
pod uwag
Ä™
te okoliczno
Å›
ci. Mógł ci przynajmniej sam o tym
powiedzie
ć
, a nie wymyka
ć
si
Ä™
tak bez słowa.
- Dzi
Ä™
ki za miłe słowa odparła. ----- Jeste
Å›
pierwsz
Ä…
osob
Ä…
, od której je usłyszałam —
u
Å›
miech znikn
Ä…
ł z jej twarzy i spojrzała na niego zaciekawiona. To znaczy, je
Å›
li to miały by
ć
miłe słowa. Co miałe
Å›
na my
Å›
li mówi
Ä…
c o „tych okoliczno
Å›
ciach"?
Z
twarzy Jacka znikn
Ä…
ł przyjazny wyraz. Był wyra
ź
nie zakłopotany.
No wiesz, Melonie. Po co o tym mówi
ć
? Chyba nie powinienem był w ogóle o tym
wspomina
ć
. Jest mi naprawd
Ä™
bardzo przykro. Wierz mi. Lubi
Ä™
ci
Ä™
. Zawsze lubiłem. Wiesz o
tym.
Na twarzy Melonie pojawiła si
Ä™
determinacja.
No dobra, Jack. Przez cały ranek traktowano mnie jak jakiego
Å›
pariasa. O co tu chodzi? Czy
cierpi
Ä™
na jak
Ä…Å›
straszn
Ä…
chorob
Ä™
? Mo
Ŝ
e to tr
Ä…
d?
- Posłuchaj, dla mnie nie ma to
Ŝ
adnego znaczenia — Jack wzruszył ramionami. —
Å›
yjemy
w ko
Å„
cu w latach osiemdziesi
Ä…
tych. Dziewczyna ma takie samo prawo zabawi
ć
si
Ä™
jak
chłopak. Ale musisz zrozumie
ć
te stare baby. One nadal
Ŝ
yj
Ä…
przynajmniej w dziewi
Ä™
tnastym
wieku.
O czym ty mówisz, Jack? — patrzyła na niego zdumiona. — Przysi
Ä™
gam,
Ŝ
e nie mam
najmniejszego poj
Ä™
cia o tym, co próbujesz mi powiedzie
ć
. No, dalej. Powiedz wszystko do
ko
Å„
ca i przesta
Å„
owija
ć
w bawełn
Ä™
. W minionym tygodniu zatajono przede mn
Ä…
wystarczaj
Ä…
co du
Ŝ
o rzeczy. A poza tym, je
Å›
li dobrze ci
Ä™
zrozumiałam... moje uszy z
pewno
Å›
ci
Ä…
nie s
Ä…
zbyt delikatne, by nie wytrzyma
ć
całej tej opowie
Å›
ci.
Jack spowa
Ŝ
niał. Odwrócił wzrok nie mog
Ä…
c patrze
ć
je prosto w oczy.
Dobra. Sama o to prosiła
Å›
. Ale kiedy wyje
Ŝ
d
Ŝ
ała
Å›
na te do
ść
szczególne weekendy z...
przyjaciółmi, jak mówi
Ä…
, czego si
Ä™
spodziewała
Å›
po Paulu?
Å›
e mu si
Ä™
to spodoba? Byli
Å›
cie
przecie
Ŝ
zar
Ä™
czeni. On jest przecie
Ŝ
tylko człowiekiem. Co
Å›
czuje. Nie zgadzam si
Ä™
oczywi
Å›
cie z tym,
Ŝ
e zrobił dobrze uciekaj
Ä…
c z Clar
Ä…
Kent bez słowa. To było podłe. Ale to ty
zacz
Ä™
Å‚a
Å›
t
Ä™
gr
Ä™
, nie jeste
Å›
wi
Ä™
c bez winy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl