[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harbison Elizabeth
Pierwsza miłość
TU JEST MOJE MIEJSCE
Darcy bya córką waściciela rancza, a Joe - ich sezonowym pracownikiem.
Oboje byli bardzo modzi i niedoświadczeni Nie wiedzieli czy ich wzajemne
zauroczenie to na pewno pierwsza wielka miość czy może tylko krótki
modzieczy flirt zresztą brutalnie przerwany przez dziadka Darcy Przyapa
ich na pocaunku i kaza wnuczce natychmiast opuścić dom Wyjechaa więc do
Chicago gdzie wysza za mąż i rozwioda się Joe pozosta na ranczu i po kilku
latach ożeni się ale szybko owdowia i samotnie wychowywa pięcioletniego
synka Po dziesięciu latach ich drogi ponownie się zeszy
Pani Darcy Beckett
3631 Dasher Street 4
BOSTON, Massachusetts .
Szanowna Pani Beckett,
Bez wątpienia wiadomo Pani, że szóstego października bieżącego roku zmarł R. Kenneth Beckett.
W testamencie jest Pani wymieniona jako jedna z jego spadkobierczyń. Odczytanie ostatniej woli
Zmarłego nastąpi dnia dwudziestego drugiego października w południe na terenie posiadłości pana
Becketta, znanej pod nazwą Rancza Prawdziwej Miłości, koło Holt w stanie Kolorado. Jeśli jest to
możliwe, proszę przybyć w tym terminie, jednakże ostrzegam - Ranczo Prawdziwej Miłości posiada
podobno magiczne właściwości kojarzenia dawnych kochanków...
Liczę na Pani obecność - z poważaniem Edward J. Connor, adwokat, prawny przedstawiciel R.
Kennetha Becketta.
Cindy, proszą zrobić kopią listu i przesłać pod adresem pana Josepha Tylera - dziękują,
Edward
PROLOG
- Darcy, kochanie, czy mogłabyś dokończyć robotę przy tych pierogach? Jeśli nie pomogę
mężczyznom ustawić na zewnątrz wszystkiego, tak jak potrzeba, to będziemy mieli spasku-dzone
święto Czwartego Lipca.
Anthea Cox była kucharką, gospodynią i generalną zarządzającą na ranczu dziadka Darcy Beckett.
- Ależ oczywiście, Antheo - odparła Darcy, wyglądając przez okno.
Na podwórzu bezradnie kręciło się ośmiu wynajętych robotników, dziadek i mąż Anthei, Hank.
- Ci mężczyźni! - mruknęła pogardliwie Darcy. - Bez kobiet nie daliby sobie rady. Ale dlaczego
kobiety mają wszystko za nich robić?
- Masz rację, moje dziecko, kobiety i mężczyźni powinni dzielić po równo pracę i przyjemności -
odparła Anthea.
Darcy przez chwilę pomyślała o tych przyjemnościach i raz jeszcze zlustrowała podwórze. A gdzie
jest Joe?
Joe był najmłodszym i najsilniejszym z pracowników Kennetha Becketta. I najprzystojniejszym. Joe
Tyler zawsze uczestniczył w trudnych pracach wymagających nie tylko siły mięśni, ale i myślenia.
- Kogo tak wypatrujesz? - spytała Anthea.
- Nikogo. Po prostu patrzę.
- Eee, wyginasz szyję na wszystkie strony, zerkasz w lewo, w prawo... Nie, stąd nie zobaczysz
młodego Tylera.
Darcy się zaczerwieniła.
- Ja cię zawsze przejrzę, dziecko. Uważaj tylko, żeby cię nie przejrzał dziadek, bo wyrzuci Joego na
zbity łeb. Dziadek jest porywczy.
- I niczego nie rozumie. Nie wie nic o miłości.
- Coś tam na pewno rozumie, ale niekoniecznie tak jak ty to pojmujesz.
- Dziadek jest bezlitosny.
PIERWSZA MIŁOŚĆ
7
- Nie mów tak, Darcy. Dziadek dobrze się tobą opiekuje. I nie chce, żebyś wpadła w tarapaty.
- Jestem na tyle dorosła, że potrafię sama o siebie zadbać - odparła dumnie Darcy. Anthea roześmiała
się.
- W twoim wieku też tak myślałam.
Jakby do wtóru Anthei na podwórzu też rozległ się głośny śmiech mężczyzn. Spojrzała ze złością w
okno.
- Muszę tam lecieć, bo chłopcy się pogubili. A goście zaczną już niedługo zjeżdżać.
- Idź, Anthea, dam tu sobie radę. Niczego nie przypalę. Darcy założyła fartuch i ruszyła w stronę pieca
kuchennego,
ale po drodze skręciła z powrotem do okna.
Gdzie jest Joe? Sięgnęła za siebie, żeby zawiązać tasiemki fartucha, ale natrafiła na czyjeś dłonie.
- Może potrzebna pani pomoc? - usłyszała szept Joego nad uchem.
Gwałtownie się obróciła.
- Jak i kiedy tu wszedłeś? Nic nie słyszałam. Uciekaj, dzia-
8 PIERWSZA MIŁOŚĆ
dek może zobaczyć! Nie powinieneś tu przychodzić...! - Wszystko to wypowiedziała jednym tchem.
- Muszę pomóc damie! - Joe objął ją, wyręczając w wiązaniu tasiemki z tyłu, a przy okazji...
nieoczekiwanie pocałował ją.
Wyrwała się, czerwona jak burak.
- Co ty wyrabiasz?!
- Całuję moją przyszłą żonę...
- Żżżonę? - Zająknęła się. - Żonę?
- Dobrze usłyszałaś. Zrobię z ciebie uczciwą kobietę...
- Kiedy? - spytała.
- Niewiele ci brak do pełnoletności, prawda? Właśnie wtedy. Serce waliło jej jak szalone.
- Mówisz poważnie?
- Jak najpoważniej. Kocham cię. - Po raz drugi ją pocałował. - A ty? Chcesz za mnie wyjść?
- Ja, Joe...
- Tak czy nie?
- No bo...
- Darcy, ja cię kocham, bardzo kocham! Nigdy tak nikogo nie kochałem. A ty mnie kochasz?
Spuściła głowę. Trzęsły jej się kolana.
- Tak - odparła cicho.
- I pobierzemy się we wrześniu?
- Tak.
Po raz trzeci ją pocałował.
- I będziemy mieli takie samo ranczo... I taką samą kuchnię... Już ciebie widzę w tej kuchni... jak
przygotowujesz śniadanie dla mnie i dla dzieci...
- Dla dzieci?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl