[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Książka pobrana ze strony
lub
Â
Â
Stephen W. Hawking
KRÓTKA HISTORIA CZASU
OD WIELKIEGO WYBUCHU DO CZARNYCH DZIURÂ
SPIS TREÅšCI
Podziękowania ........................... 7
Wprowadzenie  ........................... 11
1. Nasz obraz wszechświata ................... 13
2. Czas i przestrzeń  ....................... 25
3. Rozszerzający się wszechświat ................ 44
4. Zasada nieoznaczoności.................... 60
5. Cząstki elementarne i siły natury ............... 68
6. Czarne dziury  ......................... 83
7. Czarne dziury nie są czarne  ................. 100
8. Pochodzenie i los wszechświata  ............... 113
9. Strzałka czasu ......................... 136
10. Unifikacja fizyki ......................... 145
11. Zakończenie  .......................... 159
Albert Einstein  ........................... 163
Galileusz  .............................. 165
Newton  ............................... 167
Słownik ............................... 169
Indeks ................................ 173
Â
Â
Â
Â
Książkę tę poświęcam Jane
Â
Â
Â
PODZIĘKOWANIA
PostanowiÅ‚em napisać popularnÄ… książkÄ™ o czasie i przestrzeni po wygÅ‚oszeniu na Uniwersytecie Harvarda w 1982 roku cyklu wyÂkÅ‚adów Loeba. IstniaÅ‚o już wtedy wiele książek o wczesnym wszechÂÅ›wiecie i czarnych dziurach, niektóre z nich byÅ‚y bardzo dobre, jak Pierwsze trzy minuty Stevena Weinberga, niektóre bardzo zÅ‚e — tytuÂłów nie wymieniÄ™. MiaÅ‚em jednak wrażenie, że w żadnej z nich nie rozważono naprawdÄ™ pytaÅ„, które skÅ‚oniÅ‚y mnie samego do zajÄ™cia siÄ™ równoczeÅ›nie badaniami kosmologicznymi i kwantowymi: SkÄ…d wziÄ…Å‚ siÄ™ wszechÅ›wiat? Jak i kiedy powstaÅ‚? Czy bÄ™dzie miaÅ‚ koniec, a jeÅ›li tak, to jaki? SÄ… to pytania ważne dla nas wszystkich, ale współczesna nauka staÅ‚a siÄ™ tak skomplikowana technicznie, że tylko nieliczni speÂcjaliÅ›ci potrafiÄ… posÅ‚ugiwać siÄ™ aparatem matematycznym, niezbÄ™dnym przy omawaniu tych problemów. Niemniej jednak podstawowe idee dotyczÄ…ce poczÄ…tku i losu wszechÅ›wiata można przedstawić bez użycia matematyki, w sposób zrozumiaÅ‚y dla ludzi bez wyksztaÅ‚cenia przyÂrodniczego. Tego wÅ‚aÅ›nie próbowaÅ‚em dokonać w mej książce. CzyÂtelnik osÄ…dzi, na ile mi siÄ™ powiodÅ‚o.
Ktoś mi powiedział, że każde równanie, jakie umieszczę w książce, zmniejszy liczbę sprzedanych egzemplarzy o połowę. Postanowiłem wobec tego, że nie będzie żadnych równań. W końcu jednak użyłem jednego: jest to słynny wzór Einsteina E=mc2. Mam nadzieję, że nie odstraszy on połowy moich potencjalnych czytelników.
Pecha w życiu miaÅ‚em tylko pod jednym wzglÄ™dem: zachorowaÅ‚em na ALS, czyli stwardnienie zanikowe boczne. Poza tym jestem szczÄ™ÂÅ›ciarzem. Pomoc i wsparcie, jakie otrzymujÄ™ od mojej żony, Jane, oraz dzieci: Roberta, Lucy i Tima, umożliwiÅ‚y mi prowadzenie w miarÄ™ normalnego życia i odniesienie sukcesów zawodowych. MiaÅ‚em szczęście, że wybraÅ‚em fizykÄ™ teoretycznÄ…, ponieważ polega ona na czystym myÂÅ›leniu, a zatem inwalidztwo nie byÅ‚o poważnym utrudnieniem w jej uprawianiu. Bardzo pomocni byli mi zawsze wszyscy, bez wyjÄ…tku, moi koledzy.
W pierwszym, “klasycznym" okresie mojej kariery zawodowej współÂpracowaÅ‚em głównie z Rogerem Penrose'em, Robertem Gerochem, Bran-donem Carterem i George'em Ellisem. Jestem im bardzo wdziÄ™czny za pomoc i wspólnie osiÄ…gniÄ™te rezultaty. Wyniki uzyskane w tym okresie przedstawione sÄ… w książce The Large ScalÄ™ Structure of Spacetime (Wieloskalowa struktura czasoprzestrzeni), którÄ… napisaÅ‚em wspólnie z Ellisem w 1973 roku. Nie namawiam czytelników do szukania w niej dodatkowych informacji: jest w najwyższym stopniu techniczna i zupeÅ‚Ânie nieczytelna. Mam nadziejÄ™, że dzisiaj potrafiÄ™ pisać w sposób bardziej zrozumiaÅ‚y.
W drugim, “kwantowym" okresie mojej pracy, od 1974 roku, współÂpracownikami moimi byli przede wszystkim Gary Gibbons, Don Page i Jim Hartle. ZawdziÄ™czam wiele im, a także moim doktorantom, którzy pomagali mi w pracy i w sprawach praktycznych. Konieczność dotrzyÂmania kroku wÅ‚asnym studentom byÅ‚a dla mnie zawsze znakomitym stymulatorem i, mam nadziejÄ™, uchroniÅ‚a mnie przed popadniÄ™ciem w rutynÄ™.
W pisaniu tej książki pomógÅ‚ mi bardzo Brian Whitt, jeden z moich studentów. W 1985 roku, po napisaniu pierwszej jej wersji, zÅ‚apaÅ‚em zapalenie pÅ‚uc i w wyniku tracheotomii utraciÅ‚em gÅ‚os. Ponieważ nie mogÅ‚em prawie zupeÅ‚nie porozumiewać siÄ™ z innymi ludźmi, straciÅ‚em nadziejÄ™, że zdoÅ‚am książkÄ™ dokoÅ„czyć. Brian nie tylko pomógÅ‚ mi jÄ… poprawić, ale nakÅ‚oniÅ‚ mnie także do wypróbowania programu komuÂnikacyjnego zwanego OÅ›rodkiem Å»ycia, podarowanego przez Walta Woltosza z przedsiÄ™biorstwa Words Plus Inc., z Sunnyvale w Kalifornii. UżywajÄ…c tego programu, mogÄ™ pisać książki i artykuÅ‚y, a z pomocÄ… syntetyzatora mowy ofiarowanego przez Speech Plus, też z Sunnyvale, mogÄ™ również rozmawiać z ludźmi. David Mason zamontowaÅ‚ synteÂtyzator i maÅ‚y komputer na moim fotelu na kółkach. DziÄ™ki temu syÂstemowi mogÄ™ teraz porozumiewać siÄ™ z ludźmi lepiej niż przed utratÄ… gÅ‚osu. Wiele osób radziÅ‚o mi, jak poprawić pierwszÄ… wersjÄ™ tej książki. W szczególnoÅ›ci Peter Guzzardi, redaktor z wydawnictwa Bantam Books, przysyÅ‚aÅ‚ caÅ‚e strony pytaÅ„ i komentarzy dotyczÄ…cych kwestii, których, jego zdaniem, nie wyjaÅ›niÅ‚em należycie. MuszÄ™ przyznać, że bardzo mnie zirytowaÅ‚a ta dÅ‚uga lista proponowanych poprawek, ale to on miaÅ‚ racjÄ™: jestem pewien, że książka wiele zyskaÅ‚a dziÄ™ki jego upoÂrowi. Jestem bardzo zobowiÄ…zany moim asystentom: Colinowi William-sowi, Davidowi Thomasowi i Raymondowi Laflamme'owi, moim seÂkretarkom: Judy Fella, Ann Ralph, Cheryl Billington i Sue Masey, oraz zespoÅ‚owi opiekujÄ…cych siÄ™ mnÄ… pielÄ™gniarek. Moja praca nie byÅ‚aby możliwa, gdyby koszty badaÅ„ i wydatki medyczne nie zostaÅ‚y pokryte przez Gonville i Caius College, RadÄ™ BadaÅ„ Naukowych i InżynieryjÂnych, oraz przez fundacje Leverhulme' a, McArthura, Nuffielda i Ralpha Smitha. Jestem im bardzo wdziÄ™czny.
Â
20 października 1987 r.
Stephen Hawking
Â
Â
WPROWADZENIE
ZajÄ™ci naszymi codziennymi sprawami nie rozumiemy niemal nic z otaczajÄ…cego nas Å›wiata. Rzadko myÅ›limy o tym, jaki mechanizm wytwarza Å›wiatÅ‚o sÅ‚oneczne, dziÄ™ki któremu może istnieć życie, nie zastanawiamy siÄ™ nad grawitacjÄ…, bez której nie utrzymalibyÅ›my siÄ™ na powierzchni Ziemi, lecz poszybowalibyÅ›my w przestrzeÅ„ kosmicznÄ…, nie troszczymy siÄ™ też o stabilność atomów, z których jesteÅ›my zbuÂdowani. Z wyjÄ…tkiem dzieci (które nie nauczyÅ‚y siÄ™ jeszcze, że nie naÂleży zadawać ważnych pytaÅ„) tylko nieliczni spoÅ›ród nas poÅ›wiÄ™cajÄ… dużo czasu na rozważania, dlaczego przyroda jest taka, jaka jest, skÄ…d siÄ™ wziÄ…Å‚ kosmos i czy istniaÅ‚ zawsze, czy pewnego dnia kierunek upÅ‚yÂwu czasu siÄ™ odwróci i skutki wyprzedzać bÄ™dÄ… przyczyny oraz czy istniejÄ… ostateczne granice ludzkiej wiedzy. SpotkaÅ‚em nawet takie dzieÂci, które chciaÅ‚y wiedzieć, jak wyglÄ…dajÄ… czarne dziury, jaki jest najÂmniejszy kawaÅ‚ek materii, dlaczego pamiÄ™tamy przeszÅ‚ość, a nie przyÂszÅ‚ość, jak obecny porzÄ…dek mógÅ‚ powstać z pierwotnego chaosu, i dlaÂczego istnieje wszechÅ›wiat.
W naszym spoÅ‚eczeÅ„stwie wiÄ™kszość rodziców i nauczycieli wciąż jeszcze odpowiada na takie pytania wzruszeniem ramion lub odwoÅ‚uje siÄ™ do sÅ‚abo zapamiÄ™tanych koncepcji religijnych. Wielu czuje siÄ™ nieÂswojo, borykajÄ…c siÄ™ z pytaniami tego rodzaju, gdyż niezwykle wyraźnie obnażajÄ… one ograniczenia naszej wiedzy.
Ale nauka i filozofia w znacznym stopniu zawdziÄ™czajÄ… swe istnienie takim wÅ‚aÅ›nie pytaniom. Stawia je coraz wiÄ™ksza liczba dorosÅ‚ych i nieÂktórzy dochodzÄ… czasami do zdumiewajÄ…cych odpowiedzi. Równie odÂlegli od atomów i gwiazd rozszerzamy granice poznania tak, by objąć nimi i to, co najmniejsze i to, co najdalsze.
WiosnÄ… 1974 roku, na dwa lata przed lÄ…dowaniem sondy Yiking na Marsie, uczestniczyÅ‚em w spotkaniu zorganizowanym przez Królewskie Towarzystwo Naukowe w Londynie, na którym zastanawialiÅ›my siÄ™, jak szukać życia w kosmosie. W czasie przerwy zauważyÅ‚em, że w sÄ…Âsiedniej sali zebraÅ‚o siÄ™ o wiele liczniejsze grono. WszedÅ‚em tam wieÂdziony ciekawoÅ›ciÄ…. Wkrótce zdaÅ‚em sobie sprawÄ™, że przyglÄ…dam siÄ™ staremu rytuaÅ‚owi: przyjmowano nowych czÅ‚onków do Królewskiego Towarzystwa, jednej z najstarszych organizacji naukowych na Å›wiecie. W pierwszym rzÄ™dzie mÅ‚ody czÅ‚owiek w fotelu na kółkach bardzo powoli wpisywaÅ‚ swoje nazwisko do ksiÄ™gi, w której, na jednej z pierÂwszych stron, widnieje podpis Izaaka Newtona. Kiedy wreszcie skoÅ„ÂczyÅ‚, rozlegÅ‚y siÄ™ gÅ‚oÅ›ne oklaski; Stephen Hawking byÅ‚ już wtedy postaciÄ… legendarnÄ….
Obecnie Hawking jest Lucasian Professor of Mathematics na UniÂwersytecie w Cambridge. Przed nim tytuÅ‚ ten należaÅ‚ miÄ™dzy innymi do Newtona i P.A.M. Diraca, dwóch sÅ‚ynnych badaczy zjawisk w wielÂkich i maÅ‚ych skalach. Jest ich godnym nastÄ™pcÄ…. Krótka historia czasu, pierwsza książka Hawkinga dla laików, powinna z wielu wzglÄ™dów spodobać siÄ™ szerokim krÄ™gom czytelników. W równym stopniu co boÂgata zawartość książki powinna ich zainteresować fascynujÄ…ca możliÂwość poznania dróg, którymi biegnie myÅ›l jej autora. Znajdziemy w niej przedstawione z niezwykÅ‚Ä… jasnoÅ›ciÄ… problemy, z którymi zmaga siÄ™ dzisiejsza fizyka, astronomia, kosmologia; znajdziemy w niej również Å›wiadectwa odwagi.
Jest to wreszcie książka o Bogu..., a raczej o jego nieobecnoÅ›ci. SÅ‚owo “Bóg" czÄ™sto pojawia siÄ™ na tych stronicach. Hawking usiÅ‚uje znaleźć odpowiedź na sÅ‚ynne pytania Einsteina, czy Bóg miaÅ‚ swobodÄ™ w tworzeniu wszechÅ›wiata. Próbuje, jak sam stwierdza wprost, zrozuÂmieć umysÅ‚ Boży. To sprawia, że konkluzja — przynajmniej obecna — jest tym bardziej zaskakujÄ…ca: wszechÅ›wiat nie ma granic w przeÂstrzeni, nie ma poczÄ…tku i koÅ„ca w czasie, nie ma też w nim nic do zrobienia dla Stwórcy.
Â
Carl Sagan
Comell University
Ithaca, Nowy York
Â
Rozdział      1
Â
NASZ OBRAZ WSZECHÅšWIATA
Â
Pewien bardzo znany uczony (niektórzy twierdzÄ…, że byÅ‚ to Bertrand Russell) wygÅ‚osiÅ‚ kiedyÅ› popularny odczyt astronomiczny. OpoÂwiadaÅ‚, jak Ziemia obraca siÄ™ dookoÅ‚a SÅ‚oÅ„ca, a ono z kolei krÄ™ci siÄ™ wokół Å›rodka wielkiego zbiorowiska gwiazd, zwanego naszÄ… GalaktykÄ…. Pod koniec wykÅ‚adu w jednym z koÅ„cowych rzÄ™dów podniosÅ‚a siÄ™ nieÂwysoka, starsza pani i rzekÅ‚a: “Wszystko, co pan powiedziaÅ‚, to bzdura. Åšwiat jest naprawdÄ™ pÅ‚aski i spoczywa na grzbiecie gigantycznego żółÂwia". Naukowiec z uÅ›mieszkiem wyższoÅ›ci spytaÅ‚: “A na czym spoÂczywa ten żółw?" Starsza pani miaÅ‚a gotowÄ… odpowiedź: “Bardzo pan sprytny, mÅ‚ody czÅ‚owieku, bardzo sprytny, ale jest to żółw na żółwiu i tak do koÅ„ca!"
Dla wiÄ™kszoÅ›ci ludzi obraz Å›wiata jako nieskoÅ„czonej wieży z żółwi może siÄ™ wydać Å›mieszny, ale czemu wÅ‚aÅ›ciwie uważamy, że sami wieÂmy lepiej? Co wiemy o wszechÅ›wiecie i jak siÄ™ tego dowiedzieliÅ›my? Jak wszechÅ›wiat powstaÅ‚ i dokÄ…d zmierza? Czy wszechÅ›wiat miaÅ‚ poÂczÄ…tek, a jeÅ›li tak, to co byÅ‚o przedtem? OsiÄ…gniÄ™cia fizyki ostatnich lat, umożliwione przez fantastyczny rozwój techniki, sugerujÄ… pewne odpowiedzi na te stare pytania. KiedyÅ› nasze odpowiedzi bÄ™dÄ… siÄ™ wyÂdawaÅ‚y równie oczywiste, jak oczywiste jest dla nas, że Ziemia obraca siÄ™ wokół SÅ‚oÅ„ca — albo równie Å›mieszne jak pomysÅ‚ wieży z żółwi. Tylko czas (czymkolwiek on jest) pokaże, ile sÄ… one warte.
Już 340 lat przed Chrystusem grecki filozof Arystoteles w swej książÂce O niebie potrafiÅ‚ przedstawić dwa dobre argumenty na poparcie twierÂdzenia, że Ziemia jest kulÄ…, a nie pÅ‚aszczyznÄ…. Po pierwsze, Arystoteles zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że zaćmienia Księżyca powoduje Ziemia, zasÅ‚aniaÂjÄ…c SÅ‚oÅ„ce. CieÅ„ Ziemi na Księżycu jest zawsze okrÄ…gÅ‚y, co byÅ‚oby uzasadnione tylko wtedy, jeÅ›li Ziemia byÅ‚aby kulÄ…. Gdyby Ziemia byÅ‚a pÅ‚aÂskim dyskiem, jej cieÅ„ na ogół byÅ‚by wydÅ‚użony i eliptyczny, chyba że zaćmienie zdarza siÄ™ zawsze wtedy, gdy SÅ‚oÅ„ce znajduje siÄ™ dokÅ‚adnie nad Å›rodkiem dysku. Po drugie, dziÄ™ki swym podróżom Grecy wiedzieli, że jeÅ›li GwiazdÄ™ PolarnÄ… obserwuje siÄ™ z rejonów poÅ‚udniowych, to widać jÄ… niżej nad horyzontem niż wtedy, gdy obserwator znajduje siÄ™ na półÂnocy. (Ponieważ Gwiazda Polarna leży nad biegunem północnym, pojaÂwia siÄ™ ona dokÅ‚adnie nad gÅ‚owÄ… obserwatora stojÄ…cego na biegunie, obserwator na równiku widzi jÄ… natomiast dokÅ‚adnie na horyzoncie). ZnajÄ…c różnicÄ™ poÅ‚ożenia Gwiazdy Polarnej na niebie, gdy obserwuje siÄ™ jÄ… w Egipcie i w Grecji, Arystoteles oszacowaÅ‚ nawet, że obwód Ziemi wynosi 400 000 stadionów. Nie wiemy, ilu metrom dokÅ‚adnie odpowiadaÅ‚ jeden stadion, ale prawdopodobnie byÅ‚o to okoÅ‚o 180 metrów. JeÅ›li tak, to Arystoteles popeÅ‚niÅ‚ bÅ‚Ä…d: podany przezeÅ„ obwód Ziemi jest dwa razy wiÄ™kszy niż przyjmowany przez nas. Grecy znali i trzeci argument przeÂmawiajÄ…cy za kulistoÅ›ciÄ… Ziemi: gdyby Ziemia nie byÅ‚a kulÄ…, to czemu najpierw widzielibyÅ›my pojawiajÄ…ce siÄ™ nad horyzontem żagle statków, a dopiero później ich kadÅ‚uby?
Arystoteles uważaÅ‚, że Ziemia spoczywa, a SÅ‚oÅ„ce, Księżyc, planety i gwiazdy poruszajÄ… siÄ™ wokół niej po koÅ‚owych orbitach. Przekonanie to wyrastaÅ‚o z jego poglÄ…dów religijno-filozoficznych — zgodnie z niÂmi Ziemia stanowiÅ‚a Å›rodek wszechÅ›wiata, a ruch koÅ‚owy byÅ‚ ruchem najbardziej doskonaÅ‚ym. W drugim wieku Ptolemeusz rozwinÄ…Å‚ te idee i sformuÅ‚owaÅ‚ peÅ‚ny model kosmologiczny. WedÅ‚ug niego Ziemia znajÂdowaÅ‚a siÄ™ w Å›rodku wszechÅ›wiata i byÅ‚a otoczona oÅ›mioma sferami niebieskimi, które unosiÅ‚y Księżyc, SÅ‚oÅ„ce, gwiazdy i pięć znanych wtedy planet (Merkury, Wenus, Mars, Jowisz i Saturn — rys. 1). Aby wyjaÅ›nić skomplikowany ruch planet, Ptolemeusz zakÅ‚adaÅ‚, że poruszajÄ… siÄ™ one po mniejszych koÅ‚ach, których Å›rodki przymocowane sÄ… do wÅ‚aÅ›ciwych sfer. Sfera zewnÄ™trzna zawieraÅ‚a gwiazdy staÅ‚e, których wzajemne poÅ‚ożenie nie zmieniaÅ‚o siÄ™, ale które obracaÅ‚y siÄ™ wspólnie po niebie. Co leżaÅ‚o poza sferÄ… gwiazd staÅ‚ych, nigdy nie zostaÅ‚o w peÅ‚ni wyjaÅ›nione, lecz z pewnoÅ›ciÄ… obszar ten nie należaÅ‚ do części wszechÂÅ›wiata dostÄ™pnej ludzkim obserwacjom.
Model Ptolemeuszowski pozwalaÅ‚ na w miarÄ™ dokÅ‚adne przewidyÂwanie poÅ‚ożeÅ„ ciaÅ‚ niebieskich na niebie. Aby jednak osiÄ…gnąć tÄ™ doÂkÅ‚adność, Ptolemeusz musiaÅ‚ przyjąć, iż Księżyc porusza siÄ™ po takiej orbicie, że gdy znajduje siÄ™ najbliżej Ziemi, jego odlegÅ‚ość od niej jest dwukrotnie mniejsza, niż gdy znajduje siÄ™ najdalej od Ziemi.
Oznacza to, że Księżyc czasem powinien wydawać siÄ™ dwa razy wiÄ™kszy niż kiedy indziej! Ptolemeusz zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™ z tego problemu, ale mimo to jego model zostaÅ‚ ogólnie zaakceptowany, choć nie przez wszyÂstkich. KoÅ›ciół chrzeÅ›cijaÅ„ski uznaÅ‚ go za obraz wszechÅ›wiata zgodny z Pismem ÅšwiÄ™tym, ponieważ jego wielkim plusem byÅ‚o pozostawienie poza sferÄ… gwiazd staÅ‚ych wiele miejsca na niebo i piekÅ‚o.
Znacznie prostszy model zaproponowaÅ‚ w 1514 roku polski ksiÄ…dz MikoÅ‚aj Kopernik. (PoczÄ…tkowo, zapewne obawiajÄ…c siÄ™ zarzutu herezji, Kopernik rozpowszechniaÅ‚ swój model, nie ujawniajÄ…c, że jest jego twórcÄ…). WedÅ‚ug Kopernika w Å›rodku wszechÅ›wiata znajduje siÄ™ nieÂruchome SÅ‚oÅ„ce, a Ziemia i inne planety poruszajÄ… siÄ™ — wokół niego — po koÅ‚owych orbitach. MinÄ…Å‚ niemal wiek, nim model Kopernika zostaÅ‚ potraktowany poważnie. Wtedy dopiero dwaj astronomowie — Niemiec, Johannes Kepler, i WÅ‚och, Galileusz, zaczÄ™li propagować teoÂriÄ™ Kopernika, mimo iż orbity obliczone na jej podstawie nie w peÅ‚ni zgadzaÅ‚y siÄ™ z obserwacjami. Åšmiertelny cios zadaÅ‚ teorii Arystotelesa i Ptolemeusza w 1609 roku Galileusz, który rozpoczÄ…Å‚ wtedy obserwaÂcje nocnego nieba za pomocÄ… dopiero co wynalezionego przez siebie
teleskopu. PatrzÄ…c na Jowisza, Galileusz odkryÅ‚, że jest on otoczony przez kilka poruszajÄ…cych siÄ™ wokół niego satelitów, czyli księżyców. WynikaÅ‚o z tych obserwacji, że nie wszystkie ciaÅ‚a niebieskie muszÄ… poruszać siÄ™ bezpoÅ›rednio wokół Ziemi, jak uważali Arystoteles i Pto-lemeusz. (OczywiÅ›cie, można byÅ‚o nadal utrzymywać, że Ziemia spoÂczywa w Å›rodku wszechÅ›wiata, a księżyce Jowisza poruszajÄ… siÄ™ naÂprawdÄ™ wokół niej, po bardzo skomplikowanej drodze, stwarzajÄ…c tylko wrażenie, że okrążajÄ… Jowisza. Teoria Kopernika byÅ‚a jednak o wiele prostsza). W tym samym czasie Kepler poprawiÅ‚ teoriÄ™ Kopernika, suÂgerujÄ…c, że planety poruszajÄ… siÄ™ po orbitach eliptycznych, a nie koÅ‚oÂwych (elipsa to wydÅ‚użone koÅ‚o). Po tym odkryciu przewidywane orbity planet zgadzaÅ‚y siÄ™ wreszcie z obserwacjami.
Dla Keplera orbity eliptyczne byÅ‚y tylko hipotezÄ… (ad hoc) i w doÂdatku odpychajÄ…cÄ…, ponieważ elipsy byÅ‚y w oczywisty sposób mniej doskonaÅ‚e niż koÅ‚a. Ich zgodność z doÅ›wiadczeniem stwierdziÅ‚ niemal przez przypadek i nigdy nie udaÅ‚o mu siÄ™ pogodzić tego odkrycia z jego wÅ‚asnÄ… tezÄ…, że planety sÄ… utrzymywane na orbitach przez siÅ‚y magneÂtyczne. WyjaÅ›nienie przyszÅ‚o znacznie później, w roku 1687, kiedy Sir Izaak Newton opublikowaÅ‚ Philosophiae Naturalis Principia Mathema-tica (Matematyczne zasady filozofii przyrody), zapewne najważniejsze dzieÅ‚o z zakresu nauk Å›cisÅ‚ych, jakie zostaÅ‚o kiedykolwiek napisane. Newton zaproponowaÅ‚ w nim nie tylko teoriÄ™ ruchu ciaÅ‚ w przestrzeni i czasie, ale rozwinÄ…Å‚ również skomplikowany aparat matematyczny potrzebny do analizy tego ruchu. SformuÅ‚owaÅ‚ także prawo powszechnej grawitacji, zgodnie z którym dowolne dwa ciaÅ‚a we wszechÅ›wiecie przyÂciÄ…gajÄ… siÄ™ z siÅ‚Ä…, która jest tym wiÄ™ksza, im wiÄ™ksze sÄ… masy tych ciaÅ‚ i im mniejsza jest odlegÅ‚ość miÄ™dzy nimi. To ta wÅ‚aÅ›nie siÅ‚a powoduje spadanie przedmiotów na ziemiÄ™. (Opowieść o tym, jakoby inspiracjÄ… dla Newtona staÅ‚o siÄ™ jabÅ‚ko, które spadÅ‚o mu na gÅ‚owÄ™, jest niemal na pewno apokryfem. Newton wspomniaÅ‚ tylko, że pomysÅ‚ powszechnej grawitacji przyszedÅ‚ mu do gÅ‚owy, gdy “siedziaÅ‚ w kontemplacyjnym nastroju" i “jego umysÅ‚ zostaÅ‚ pobudzony upadkiem jabÅ‚ka"). NastÄ™pnie Newton wykazaÅ‚, że zgodnie z owym prawem grawitacji Księżyc poÂwinien poruszać siÄ™ po elipsie wokół Ziemi, zaÅ› Ziemia i inne planety powinny okrążać SÅ‚oÅ„ce również po eliptycznych orbitach.
Model Kopernika nie zawierał już niebieskich sfer Ptolemeusza, a wraz z nimi zniknęła idea, że wszechświat ma naturalną granicę. Ponieważ wydaje się, że “stałe gwiazdy" nie zmieniają swych pozycji, jeśli pominąć ich rotację na niebie, wynikającą z obrotu Ziemi wokół swej osi, przyjęto jako w pełni naturalne założenie, że są to obiekty podobne do Słońca, tyle że znacznie bardziej od nas oddalone.
Newton zdawaÅ‚ sobie sprawÄ™, że zgodnie z jego teoriÄ… grawitacji gwiazdy powinny przyciÄ…gać siÄ™ wzajemnie; należaÅ‚o wiÄ™c sÄ…dzić, że nie mogÄ… one pozostawać w spoczynku. Czy wszystkie one nie powinny wiÄ™c zderzyć siÄ™ ze sobÄ… w pewnej chwili? W napisanym w 1691 roku liÅ›cie do Richarda Bentleya, innego wybitnego myÅ›liciela tych czasów, Newton argumentowaÅ‚, że tak staÅ‚oby siÄ™ rzeczywiÅ›cie, gdyby liczba gwiazd byÅ‚a skoÅ„czona i jeÅ›li byÅ‚yby one rozmieszczone w ograniczoÂnym obszarze. JeÅ›li natomiast nieskoÅ„czenie wielka liczba gwiazd jest rozmieszczona mniej wiÄ™cej równomiernie w nieskoÅ„czonej przestrzeni, to nie istnieje żaden centralny punkt, w którym mogÅ‚oby dojść do owego zderzenia.
Wywód ten stanowi przykÅ‚ad puÅ‚apki, w jakÄ… można wpaść, dyskuÂtujÄ…c o nieskoÅ„czonoÅ›ci. W nieskoÅ„czonym wszechÅ›wiecie każdy punkt może być uznany za Å›rodek, ponieważ wokół niego znajduje siÄ™ nieskoÅ„Âczenie wiele gwiazd. Poprawne podejÅ›cie do zagadnienia — co stwierÂdzono znacznie później — polega na rozważeniu najpierw skoÅ„czonego ukÅ‚adu gwiazd, które spadajÄ… na Å›rodek tego ukÅ‚adu, i postawieniu naÂstÄ™pnie pytania, co siÄ™ zmieni, jeÅ›li ukÅ‚ad otoczymy dodatkowymi gwiazÂdami równomiernie rozÅ‚ożonymi w przestrzeni. Zgodnie z prawem ciÄ…Âżenia Newtona dodatkowe gwiazdy w ogóle nie wpÅ‚ynÄ… na ruch gwiazd wewnÄ…trz wyróżnionego obszaru, te zatem spadać bÄ™dÄ… ku Å›rodkowi z nie zmienionÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…. Możemy dodawać tyle gwiazd, ile nam siÄ™ podoÂba, i nie zapobiegnie to ich spadniÄ™ciu do punktu centralnego. DziÅ› wieÂmy, że nie da siÄ™ skonstruować statycznego modelu nieskoÅ„czonego wszechÅ›wiata, w którym siÅ‚a ciążenia jest zawsze przyciÄ…gajÄ…ca.
Warto zastanowić siÄ™ przez chwilÄ™ nad panujÄ…cym aż do XX wieku klimatem intelektualnym, który sprawiÅ‚, że nikt wczeÅ›niej nie wpadÅ‚ na pomysÅ‚ rozszerzajÄ…cego siÄ™ lub kurczÄ…cego wszechÅ›wiata. PrzyjmoÂwano powszechnie, że wszechÅ›wiat albo istniaÅ‚ w niezmiennym stanie przez caÅ‚Ä… wieczność, albo zostaÅ‚ stworzony w obecnym ksztaÅ‚cie w okreÅ›lonej chwili w przeszÅ‚oÅ›ci. Przekonanie to, być może, wywoÂdziÅ‚o siÄ™ z ludzkiej skÅ‚onnoÅ›ci do wiary w wieczyste prawdy, a może też znajdowano pociechÄ™ w myÅ›li, że choć pojedyncze osoby starzejÄ… siÄ™ i umierajÄ…, to jednak wszechÅ›wiat jest wieczny i niezmienny.
Nawet ci, którzy zdawali sobie sprawÄ™ z tego, że zgodnie z NewtonowskÄ… teoriÄ… grawitacji wszechÅ›wiat nie mógÅ‚ być statyczny, nie wpadli na pomysÅ‚, że mógÅ‚by siÄ™ on rozszerzać. Zamiast tego usiÅ‚owali oni zmienić teoriÄ™, przyjmujÄ…c, że siÅ‚a ciążenia miÄ™dzy bardzo odlegÅ‚yÂmi ciaÅ‚ami jest odpychajÄ…ca. Nie zmieniÅ‚oby to w zasadzie ich obliÂczeÅ„ ruchu planet, ale umożliwiÅ‚oby istnienie nieskoÅ„czonych ukÅ‚adów gwiazd w stanie równowagi: przyciÄ…ganie pomiÄ™dzy bliskimi gwiazdaÂmi byÅ‚oby zrównoważone odpychaniem pochodzÄ…cym od gwiazd odÂlegÅ‚ych. Jednakże — jak wiemy to obecnie — nie byÅ‚aby to równoÂwaga staÅ‚a — jeÅ›liby gwiazdy w pewnym obszarze zbliżyÅ‚y siÄ™ choćby nieznacznie do siebie, powodujÄ…c wzmocnienie siÅ‚ przyciÄ…gajÄ…cych, umożliwiÅ‚oby to pokonanie siÅ‚ odpychajÄ…cych i w efekcie gwiazdy ruÂnęłyby na siebie. Z drugiej strony, jeÅ›li gwiazdy oddaliÅ‚yby siÄ™ nieco od siebie, to siÅ‚y odpychajÄ…ce przeważyÅ‚yby nad przyciÄ…gajÄ…cymi i spoÂwodowaÅ‚yby dalszy wzrost odlegÅ‚oÅ›ci miÄ™dzy gwiazdami.
WysuniÄ™cie kolejnego zarzutu przeciwko modelowi nieskoÅ„czoneÂgo i statycznego wszechÅ›wiata przypisuje siÄ™ zazwyczaj niemieckiemu filozofowi Heinrichowi Olbersowi, który sformuÅ‚owaÅ‚ go w 1823 roku. Faktem jest, że już różni współczeÅ›ni Newtonowi badacze zwracali uwaÂgÄ™ na ten problem, a Olbers nie byÅ‚ nawet pierwszym, który zapropoÂnowaÅ‚ sposób jego rozwiÄ…zania. Dopiero jednak po artykule Olbersa zwrócono naÅ„ powszechnie uwagÄ™. Trudność polega na tym, że w nieÂskoÅ„czonym i statycznym wszechÅ›wiecie, patrzÄ…c niemal w każdym kierunku, powinniÅ›my natknąć siÄ™ wzrokiem na powierzchniÄ™ gwiazdy. Dlatego caÅ‚e niebo powinno być tak jasne jak SÅ‚oÅ„ce, nawet w nocy. Olbers wyjaÅ›niaÅ‚ ten paradoks osÅ‚abieniem Å›wiatÅ‚a odlegÅ‚ych gwiazd wskutek pochÅ‚aniania go przez materiÄ™ znajdujÄ…cÄ… siÄ™ miÄ™dzy źródÅ‚em i obserwatorem. Gdyby jednak tak rzeczywiÅ›cie byÅ‚o, to temperatura pochÅ‚aniajÄ…cej Å›wiatÅ‚o materii wzrosÅ‚aby na tyle, że materia Å›wieciÅ‚aby równie jasno jak gwiazdy. Jedynym sposobem unikniÄ™cia konkluzji, że nocne niebo powinno być tak samo jasne jak powierzchnia SÅ‚oÅ„ca, byÅ‚oby zaÅ‚ożenie, iż gwiazdy nie Å›wieciÅ‚y zawsze, ale zaczęły promieÂniować w pewnej chwili w przeszÅ‚oÅ›ci. W tym wypadku pochÅ‚aniajÄ…ca Å›wiatÅ‚o materia mogÅ‚a nie zdążyć siÄ™ podgrzać do odpowiedniej temÂperatury albo Å›wiatÅ‚o odlegÅ‚ych gwiazd mogÅ‚o do nas jeszcze nie doÂtrzeć. W ten sposób dochodzimy do pytania, co mogÅ‚o spowodować, że gwiazdy zaczęły siÄ™ Å›wiecić.
Dyskusje na temat poczÄ…tku wszechÅ›wiata rozpoczęły siÄ™, rzecz jasÂna, znacznie wczeÅ›niej. Wedle wielu pradawnych kosmologii i zgodnie z tradycjÄ… judeo-chrzeÅ›cijaÅ„sko-muzuÅ‚maÅ„skÄ… wszechÅ›wiat powstaÅ‚ w okreÅ›lonej chwili w niezbyt odlegÅ‚ej przeszÅ‚oÅ›ci. Jednym z argumenÂtów za takim poczÄ…tkiem byÅ‚o przeÅ›wiadczenie, że do wyjaÅ›nienia egÂzystencji wszechÅ›wiata konieczna jest “pierwsza przyczyna". (We wszechÅ›wiecie każde zdarzenie można wyjaÅ›nić, podajÄ…c za jego przyÂczynÄ™ inne, wczeÅ›niejsze zdarzenie, ale istnienie samego wszechÅ›wiata można w ten sposób wyjaÅ›nić tylko wtedy, jeÅ›li miaÅ‚ on jakiÅ› poczÄ…tek). Inny argument przedstawiÅ‚ Å›w. Augustyn w swej książce PaÅ„stwo Boże. WskazaÅ‚ on, że nasza cywilizacja rozwija siÄ™, a my pamiÄ™tamy, kto czego dokonaÅ‚ i komu zawdziÄ™czamy różne pomysÅ‚y techniczne. Wobec tego ludzie, i zapewne też i wszechÅ›wiat, nie istniejÄ… prawdopodobnie zbyt dÅ‚ugo. Zgodnie z KsiÄ™gÄ… Rodzaju Å›w. Augustyn przyjmowaÅ‚, iż wszechÅ›wiat stworzony zostaÅ‚ mniej wiÄ™cej 5000 lat przed narodzeniem Chrystusa. (Warto zwrócić uwagÄ™, że ta data nie jest zbyt odlegÅ‚a od przyjmowanej dziÅ› daty koÅ„ca ostatniej epoki lodowcowej [10 000 lat przed narodzeniem Chrystusa], kiedy to, zdaniem archeologów, zaczÄ™...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]