[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hanna ZdzitowieckaW lesiePolski Zwi¹zek NiewidomychZak³ad Wydawnictw i NagrañDrukarnia KomputerowaWarszawa 1989T³oczono w nak³adzie 20 egz.pismem punktowym dla niewidomychw Drukarni PZN,Warszawa, ul. Konwiktorska 9Pap. kart. 140 g kl. III-B¹1Ca³oœæ nak³adu 100 egz.Przedruk z wyd."Nasza Ksiêgarnia",Warszawa 1986.Od redakcjiHanna Zdzitowiecka (1909-1973)debiutowa³a w roku 1947 na³amach czasopism dzieciêcych im³odzie¿owych. Wyda³a dla dziecioko³o dwudziestu ksi¹¿ek,g³ównie o tematyceprzyrodniczej. Najbardziej znanejej prace to "W lesie" i "Nadwod¹" - ksi¹¿ki sk³adaj¹ce siê zopowiadañ o ¿yciu zwierz¹t w obutych œrodowiskach; "W norach ijamkach" - opowiadania ozwierzêtach mieszkaj¹cych wziemi; "Têcza w kropli wody" -zbiór prostych, ³atwych tekstów,omawiaj¹cych podstawowe zjawiskaprzyrody nieo¿ywionej; "Kosmatekze starej wierzby" - opowieœæ oprzygodach leœnego ludka,zaprzyjaŸnionego z ró¿nymizwierzêtami, obserwuj¹cegoprzemiany w przyrodzie zwi¹zanez porami roku; "Wœródniewidzialnych wrogów iprzyjació³" - ksi¹¿ka watrakcyjnej, zbeletryzowanejformie uprzystêpniaj¹caczytelnikowi skomplikowanezagadnienia œwiatadrobnoustrojów; "Od wiosny dowiosny" - utwór napisanywspólnie ze Stefani¹ Szuchow¹ -zapoznaje czytelnika z typowymizjawiskami œwiata zwierz¹t iroœlin na tle czterech pór roku.Twórczoœæ Hanny Zdzitowieckiej,wprowadzaj¹ca dzieci wprzebogaty œwiat przyrody, nietylko przekazuje im winteresuj¹cej formie wielewiadomoœci, ale jednoczeœnieuczy rozumienia ojczystejprzyrody, szacunku dla niej iw³aœciwego z ni¹ wspó³¿ycia.WiosnaCzy ju¿ idzie wiosna?Stary gil siedzia³ na drzewiei pogwizdywa³ z cicha. Piórkanastroszy³, jedn¹ nó¿kê ukry³ wciep³ym puchu na brzuszku, adrug¹ obj¹³ mocno ga³¹zkê.S³oñce œwieci³o na czystymniebie i powoli topi³o zimoweœniegi.Nagle rozleg³y siê o¿ywioneœwiergoty i stadko pstrychczeczotek otoczy³o zamyœlonegogila.Gilu, gilu, na tej soœnie,@co na skraju lasu roœnie,@ju¿ œniegowy ko¿uch bia³y@wisi mokry, w strzêpach ca³y.@Powiedz, gilu, czy to wiosna?@Czy do domu wracaæ czas?@Gil podniós³ g³ówkê do góry,rozejrza³ siê dooko³a iodpowiedzia³:- Jeszcze u nas œniegi nietopniej¹, jeszcze nie czaspowracaæ...Odlecia³y zmartwioneczeczotki, ale nazajutrzpowróci³y z nowin¹.Gilu, gilu, pod krzakami,@gdzie bieleje œniegu szmat,@ju¿ zielone stercz¹ listki@i od œniegu bielszy kwiat.@Powiedz, gilu, czy ju¿wiosna?@Czy do domu wracaæ czas?@Gil po³kn¹³ nasionko, któretrzyma³ w grubym dziobie, iodpowiedzia³:- To œnie¿yczka wiosnê namblisk¹ obiecuje, ale jeszcze nieczas powracaæ...Ledwie skoñczy³ mówiæ, gdyznowu nadlecia³o kilkaczeczotek.Gilu, gilu, na leszczynie@ju¿ sto bazi siê rozwija@i z³ociste py³ku puchy@wiatr roznosi swym podmuchem.@Powiedz, gilu, czy to wiosna?@Czy do domu wracaæ czas?@Ale gil pokrêci³ tylko ³ebkiemi przefrun¹³ na inny krzak,gdzie zosta³o jeszcze trochêzesz³orocznych jagódek.Minê³o kilka dni. S³oñcegrza³o coraz mocniej. Œniegistopnia³y doko³a i z ziemiwychyli³y siê pierwsze,cieniutkie igie³ki m³odej trawy.Gil nie stroszy³ ju¿ piórek zobawy przed zimnem. Czesa³ jew³aœnie uwa¿nie dziobkiem, kiedynadlecia³y weso³e czeczotki.Gilu, gilu, wczesnym rankiem@rozwinê³y siê sasanki,@ju¿ i blade z³ocie kwitn¹,@i przylaszczki siê b³êkitni¹.@Powiedz, gilu, czy ju¿wiosna?@Czy do domu wracaæ czas?@Gil ju¿ otwiera³ dziób, ¿ebycoœ odpowiedzieæ, kiedy tu¿ obokrozleg³ siê gwizd, jakby drugigil usiad³ na s¹siednim drzewie.Obejrza³ siê gil, obejrza³y siêzaciekawione czeczotki.Na ga³¹zce siedzia³ zprzekrzywion¹ g³ówk¹ szpak igwizda³, do z³udzenia naœladuj¹cg³os gila. Kiedy go zobaczy³yczeczotki, zakrzyknê³y wszystkienaraz:Spojrzyj, gilu, ju¿ do lasu@powracaj¹ ptaki z wczasów!@W polu œpiewa ju¿ skowronek,@czas w rodzinne wracaæstrony!@Zagwizda³ gil weso³o,rozg³oœnie. Rozpostar³skrzyde³ka, zatrzepota³ nimi izawo³a³:Teraz widzê, ¿e ju¿ wiosna!@Czas na pó³noc wracaæ, czas!@I odlecia³, a z nim wszystkieœniegu³y, jemio³uszki, czeczotkii gile, które przebywa³y u nasprzez zimê,Dziêcio³owa kuŸniaJoasia dobrze pamiêta tê sosnêprzy leœnej drodze. Jeszcze wzimie znalaz³a pod ni¹ mnóstwopo³upanych szyszek. I w³aœniekiedy je ogl¹da³a... bêc! - coœtrafi³o j¹ prosto w g³owê.- Co za g³upie pomys³y! -krzyknê³a.Odpowiedzia³ jej przeraŸliwy,g³oœny œmiech.- Krzysiu! Dlaczego mniestraszysz? Gdzie ty jesteœ?Na pró¿no rozgl¹da³a siêdoko³a. W pobli¿u nie by³onikogo. Do domu wróci³aobra¿ona. Gdy nastêpnego dniaKrzyœ zaproponowa³ pójœcie dolasu, wybuchnê³a:- Tak, i znowu bêdziesz wemnie rzuca³ szyszkami, a potemwyœmiewa³ siê i przedrzeŸnia³!- Ja? Kiedy to robi³em? -Krzyœ mia³ tak zdumion¹ minê, ¿eJoasia zawaha³a siê w swychpodejrzeniach.- No, dobrze, pójdê, alepamiêtaj...- Nie wiem, o co ci chodzi.Chcia³em ci pokazaæ coœciekawego.Weszli do lasu. Joasia ju¿ zdaleka wskaza³a sosnê przydrodze.- To tu - powiedzia³a.- Sk¹d wiesz?- Jak to: sk¹d wiem? Przecie¿pod t¹ sosn¹ rzuci³eœ we mnieszyszk¹. Trafi³eœ mnie w g³owê.W tej chwili Krzyœ zacz¹³ siêœmiaæ tak serdecznie, ¿e a¿przystan¹³.- Z czego siê œmiejesz? -spyta³a ura¿ona Joasia. - Zemnie? To mogê wróciæ do domu...- Nie z ciebie! Ale teraz ju¿wszystko rozumiem! - Krzyœ œmia³siê dalej.- Ale ja nic nie rozumiem.- Ju¿ wiem, kto ciê uderzy³.- Kto?- Zaczekaj. Nic nie mów.Podejdziemy cicho...Joasia wiedzia³a, ¿e jak Krzyœka¿e byæ cicho, to na pewno wpobli¿u jest coœ ciekawego. Sz³aza ch³opcem ostro¿nie,spokojnie.Od sosny dobieg³o pukaniedziêcio³a.- Patrz... tam...Zielony dziêcio³ siedzia³ napniu i wali³ dziobem w zatkniêt¹w drzewie szyszkê. Po chwilistr¹ci³ j¹ na ziemiê i z g³oœnymœmiechem odlecia³.- To on tak siê œmia³?Przecie¿ to ten sam g³os -wykrztusi³a Joasia.- Uhm - mrukn¹³ Krzyœ. - Tylkotym razem nie trafi³ ciê wg³owê.Zanim Joasia zd¹¿y³aodpowiedzieæ, dziêcio³ ju¿wraca³ z now¹ szyszk¹ w dziobie.Wetkn¹³ j¹ w wykut¹ przedtemszparê i zabra³ siê doroz³upywania ³usek.- Teraz ju¿ i ja wiem, ktomnie tak nastraszy³ - Joasiapogrozi³a ptakowi palcem.Dziêcio³ przerwa³ swe zajêciei zerkn¹³ w dó³. Na widok dziecischowa³ siê za drzewo, ale nieodlecia³. Co chwila wygl¹da³ zjednej lub z drugiej stronypnia, jakby chcia³ powiedzieæ:"Wynoœcie siê st¹d!Przeszkadzacie mi w obiedzie!"- ChodŸmy, zostawmy go wspokoju - powiedzia³ Krzyœ.- Chcia³em ci tylko pokazaæ têjego kuŸniê. Nie wiedzia³em, ¿eju¿ tu by³aœ, i dlatego zdziwi³emsiê, kiedy wskaza³aœ na têw³aœnie sosnê.... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl