[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rita Clay Estrada
Harlequin Temptation 4
Cena Miłości
ROZDZIAŁ 1
– Czy można potępiać mojego klienta tylko za to, że zawierzył tym, od których kupował materiały? – W ten poniedziałkowy poranek głos April Flynn brzmiał mocno i zdecydowanie. – On również został oszukany: i przez ludzi, z którymi pracował, i przez nabywców domu. Winę przede wszystkim ponoszą podwykonawcy, którzy dostarczyli materiały złej jakości.
Jace Sullivan stał z boku w sali sądowej i przyglądał się April. Powinien już od dawna być na spotkaniu z Sidem, swoim agentem, ale kiedy przechodził koło gmachu sądu, przypomniał sobie, że April ma tego dnia rozprawę. Pod wpływem nagłego impulsu wszedł do sali, żeby popatrzeć na April choć przez kilka chwil. Uśmiechnął się z dumą. Była wspaniała. Krótko ostrzyżone, ciemnobrązowe włosy podkreślały smukłą szyję i delikatny owal twarzy. Miała wspaniałą figurę i piękne, długie, smukłe nogi. Jednak jej prawdziwym atutem były oczy. Gdy była zła, stawały się intensywnie niebieskie. Kiedy się kochali lśniły, miękko i nabierały szarego odcienia.
Była bardzo atrakcyjna i to nie tylko na pierwszy rzut oka. Miała inteligencję i dowcip. Intrygowała go.
Ich dom... Właściwie był to jego dom. Po usilnych zabiegach April przeprowadziła się do niego ponad trzy lata temu. Nie żałował ani jednej wspólnej chwili. Życie z April wydawało się czymś niesłychanie naturalnym i oczywistym. Zanim się poznali, Jace przeżył wiele nieudanych romansów. Spotykał się z rozmaitymi kobietami. W pewnym momencie doszło do tego, że nie wiedział, czy umówił się jeszcze z blondynką, czy może już z brunetką. Tak naprawdę nie należał do żadnej kobiety, dopóki April Flynn nie wkroczyła w jego życie i nie zawładnęła jego sercem.
Pod jej wpływem zmienił dotychczasowe zasady postępowania wobec kobiet. Ciężko pracowała, sprzeczała się z nim, nie gotowała i nie sprzątała, wymagała od niego nienagannych manier. Była niezależną kobietą sukcesu, miała własne zdanie i z łatwością dotrzymywała mu pola w różnych dziedzinach. I on to uwielbiał.
Byli stworzeni dla siebie. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Dzięki April dni stały się znośne, a noce cudowne...
Należała do niego i to było najważniejsze. Rozstanie nie wchodziło w rachubę. Będzie z nim do końca życia. I on tego dopilnuje.
Z pewnym niepokojem i zdziwieniem uświadomił sobie, co to oznacza. Nie pierwszy raz ślub przychodził mu na myśl, szczególnie przez ostatnie trzy miesiące. Czy zupełnie stracił głowę? I tak, i nie. Do niedawna uciekał się do najróżniejszych wymówek, ponieważ ciążyło mu wspomnienie pierwszego nieudanego małżeństwa. Okazało się fatalną pomyłką. Był młody, niedoświadczony i zakochany, a przynajmniej tak mu się wydawało. Związek ten przetrwał zaledwie rok. Rozstali się w niezupełnie przyjaznej atmosferze.
Później znał wiele kobiet, ale nigdy nie zaangażował się poważnie. W gruncie rzeczy, dopóki nie spotkał April, był samotny.
Teraz miał trzydzieści sześć lat. Wspomnienie pierwszego małżeństwa pomału się zacierało. Myśl o nim już go nie raniła. Uśmiechnął się. Związek z April Flynn nie miał z tamtą historią nic wspólnego.
Wyprostował się i przyglądał się jej przymrużywszy oczy. Lekko gestykulując wygłaszała mowę przed ławą przysięgłych. Była wspaniała.
Nadszedł czas, żeby uczynić ten krok. Dla niej.
Z przyjemnością pomyślał o wakacjach, które planowali przez cały rok. Nie było łatwo tak wszystko zorganizować, żeby oboje mogli wyjechać w tym samym czasie. Wynajęli dom w Oregonie. Postanowili, że przez cały miesiąc będą robić tylko to, na co przyjdzie im ochota. Żadnych telefonów, telewizji, gości. Spokojny urlop z dala od codziennego zgiełku i pośpiechu. Idealna pora na oświadczyny. Mogliby po trzech tygodniach spędzonych na wsi pojechać do Reno, wziąć ślub i dopiero wtedy wrócić do Los Angeles i zabrać się z powrotem do pracy. Miał podpisany kontrakt na nowy film, a i April z pewnością chętnie wróci do swojej praktyki. Moment wydawał się doskonały. Pozostało mu pięć tygodni na przygotowanie najbardziej romantycznego miesiąca w ich życiu.
Jace uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem. Nie spuszczał oczu z April. Gdy odwróciła się prezentując cały swój wdzięk i urok, mrugnęła do niego uwodzicielsko.
Jakaś kobieta siedząca w ostatnim rzędzie wskazała na niego i zaczęła coś szeptać do swojej sąsiadki. Obydwie uśmiechnęły się i skinęły głowami, jakby byli dobrymi znajomymi. Odwzajemnił pozdrowienie z rezerwą i spojrzał na swój elegancki złoty zegarek. Doszedł do wniosku, że wyjdzie, zanim poproszą go o autograf.
Jeszcze raz jego myśli wróciły do April. Małżeństwo nadal wydawało się rozsądnym rozwiązaniem. Doszedł do wniosku, że podjął właściwą decyzję. Wstał i szybko opuścił salę sądową.
Zaplanował, że starania o rękę April rozpocznie już tego wieczora. Powinien pomału przygotować grunt, żeby nie odrzuciła jego oświadczyn. Od pewnego czasu zachowywał się jak stateczny mąż. To się zmieni. Stanie się teraz romantycznym kochankiem. Będzie ją nosił na rękach i bujał z nią w obłokach. Znów się uśmiechnął. Nic trudnego. Potrafiła z łatwością, zaledwie jednym spojrzeniem, obudzić w nim prawdziwego Casanovę. Przy niej nie musiał grać. Był po prostu sobą. Przestał o tym wszystkim myśleć, bo uświadomił sobie, że nie może spóźnić się na spotkanie ze swoim agentem.
April Flynn zsunęła z nóg pantofle i kopnęła je pod skórzany, obrotowy fotel. Na biurku leżała sterta papierów, w większości pism, które trzeba było jedynie przeczytać i odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Jej aplikant i zarazem przyjaciel, Sam, mógłby sobie z nimi bez trudu poradzić, ale April lubiła wiedzieć, co się dzieje w kancelarii.
Odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy. Kiedy usłyszała pukanie do drzwi, odpowiedziała mruknięciem. Otworzyła jedno oko i spojrzała na Sama. Przeszedł przez gabinet i postawił na biurku dwie oszronione szklanki z margaritą. Odsunął się i powiedział:
– Wypij. – Chropawy głos stawał się nieco nieprzyjemny, kiedy wydawał polecenia.
Piła powoli delektując się smakiem. Takiego właśnie drinka teraz potrzebowała. Zwłaszcza że nurtowała ją poważna kwestia.
– Dzięki, Sam. Gdybyś równie sprawnie radził sobie z moimi życiowymi problemami, zatrudniłabym cię na stałe jako mojego anioła stróża.
Sam chrząknął i osunął się na krzesło stojące naprzeciwko. Włosy połyskiwały mu w jarzeniowym świetle. W oczach zamigotały wesołe iskierki, oznaka jego nieustannego dobrego humoru.
– W takim razie pozwól mi spróbować. Myślę, że mogę ci pomóc we wszystkim, oczywiście oprócz sprawy, którą teraz prowadzisz.
– A co ci się w niej tak nie podoba? – Upiła jeszcze trochę napoju. Słonawy smak przyjemnie chłodził gardło.
– Ponieważ uważam, że ci nieszczęśni frajerzy, którzy kupili domy, nie byli w stanie sprawdzić wszystkiego przed wprowadzeniem się. Ten, kto budował, powinien był to zrobić. Do niego należy ostateczna kontrola przed przyjęciem budynku. Tymczasem on chce wpędzić nabywców domów w ogromne wydatki i uchylić się od odpowiedzialności.
Sam miał do czynienia z podobną sprawą w przeszłości i April uzmysłowiła sobie, że należy to wykorzystać.
– Pan Harris może być po prostu ofiarą nieszczęśliwego zbiegu okoliczności – powiedziała. – Przedsiębiorstwo budowlane zwykle wynajmuje podwykonawców, którzy z kolei dają zlecenia jeszcze jakimś innym firmom. Wiem, że obowiązany był sprawdzić, czy materiał uszczelniający zbiornik na wodę nie jest szkodliwy dla zdrowia. Równie dobrze mógł to być zwykły przypadek. Jestem tego raczej pewna.
– Tyle tylko, że właściciele domów muszą płacić po raz drugi za te same roboty. To nie jest w porządku. Stwarzasz precedens. Od tej chwili trzeba będzie bardzo dokładnie sprawdzać wszystko, łącznie z klamkami. Sam oparł się wygodnie i przymknął oczy.
– Nieprawda. Za naprawę zapłacą podwykonawcy, a nie firma budowlana czy lokatorzy.
Odwróciła się do niego. Uśmiechnął się. Dobrze im się razem pracowało. Znowu powrócił problem wokół którego koncentrowały się jej myśli. Jace.
– Co miało oznaczać to westchnienie? – spytał leniwie Sam przeciągając się. Stopami niemal dosięgną! biurka April.
– Od jak dawna pracujesz dla mnie? – April potrzebowała chwili, żeby zebrać myśli i przygotować się na dalsze trudniejsze pytania Sama.
– Cztery lata. I jeśli chcesz dać mi jakąś poważną podwyżkę, to jestem za.
– Ile ci jeszcze zostało do skończenia studiów? – Również i tę kwestię wolała przemilczeć.
– Jeszcze jeden semestr. Potem, pani Flynn zdaję ostatni egzamin i odbieram dyplom. Będę wtedy prawnikiem całą gębą. Być może nieco zdziwaczałym. Wszystko zawdzięczam tobie.
– Nie dziękuj. Wcale mi się nie pali do roboty na pełnych obrotach od rana do wieczora. Mam tego powyżej dziurek od nosa na jakiś czas – ruchem ręki powstrzymała jego przemowę.
Niestety, oczy miał zamknięte i nie zauważył jej gestu.
– A cóż to za ciężką pracę wykonujesz wieczorami z tym gwiazdorem, jak mu tam, Jace Sullivan? – W jego głosie pobrzmiewała lekka kpina. April uśmiechnęła się.
– Nie wygłupiaj się – odpowiedziała sennym głosem. Starała się nie myśleć o tym, że za chwilę będzie musiała podnieść się z wygodnego fotela i pojechać do domu.
– Przepraszam – w głosie Sama wciąż wibrowała zaczepna nuta. – Mam po prostu przyjemność znać cię o rok dłużej niż Jace, a wydaje mi się, że nie wiem o tobie nawet połowy tego co on.
– Nie używaj takich chwytów. Nie jestem w twoim typie i oboje o tym wiemy. – Stłumiła ziewnięcie.
– I to jest właśnie mój problem. A na czym polega twój? Coś cię gnębi od kilku dni. Byłaś przepracowana, zgoda, i do tego w złej formie, ale nie mów mi, że wyłącznie z powodu tej sprawy. Nie dam się nabrać.
April otworzyła oczy i popatrzyła na sufit. Chciała odpowiedzieć, ale tylko zmarszczyła czoło.
– No dalej, jestem twoim najlepszym przyjacielem. Możesz mi zaufać – Sam uśmiechnął się przymilnie.
– Dobrze. Chodzi o Jace’a.
– Co się stało? – W głosie Sama zabrzmiało szczere zdumienie. Był pewien, że April i Jace są naprawdę szczęśliwi i że odnaleźli swój Eden.
– Chcę za niego wyjść, a on nie uznaje małżeństwa.
– O rany! Nie zadowala cię sztuczna biżuteria. Ty chcesz obrączki z czternastokaratowego złota...
– Ty też uważasz, że to niemożliwe? – znowu przymknęła oczy i głęboko odetchnęła.
– Nie. Ja tylko myślę, że jest tyle innych wyzwań, którym mogłabyś stawić czoło i mieć całkiem dobre rezultaty. Choćby oswojenie dzikiego tygrysa i przyzwyczajenie go do roli domowego kotka. – Odpowiedź była ironiczna, jednak w głosie Sama słychać było poważniejszy ton. – Ale wcale nie uważam tej sprawy za straconą.
Uniosła brwi, ale oczy miała wciąż przymknięte.
– Naprawdę?
Wyglądało na to, że nie znalazła do tej pory sposobu rozwiązania tej kwestii i zupełnie poważnie wątpiła, czy w ogóle jakiś sposób istnieje.
– Naprawdę. Sądzę, że musisz zacząć zachowywać się bardziej jak żona niż kochanka. Jeśli chcesz, by się z tobą ożenił, powinnaś go do tego zachęcić. Skąd, do licha, ma wiedzieć, co traci, jeśli nie dasz mu tego posmakować?
– A co właściwie robi żona?
– No, nie wiem. Myślę, że robi pranie, zanim w domu zabraknie czystych rzeczy. Gotuje mężowi ulubione potrawy. Zabawia jego przyjaciół. Dobiera mu stroje. Słowem – zajmuje się domem.
– Sądziłam, że wynajęcie sekretarki i gosposi załatwia wszystko – odezwała się zgryźliwie April.
– Wtedy one są niezastąpione, nie ty – odpowiedział leniwie Sam.
– Aha – westchnęła i wyprostowała się w fotelu. Trafił w sedno. Była zbyt zajęta pracą i tym, aby za wszelką cenę dorównać wielkiemu Jace’owi Sullivanowi, żeby choć przez chwilę zachowywać się jak zwykła żona. I tak miała diabelne szczęście, że wciąż jeszcze był nią zainteresowany i że jeszcze nie zmęczył się ciągłym dostosowywaniem do jej rozkładu dnia.
Prawdę mówiąc ona również musiała często dopasowywać się do jego zwariowanych godzin pracy, ale dręczyło ją poczucie winy.
Sam przyjrzał się jej twarzy, która odzwierciedlała zmienne myśli.
– Nad czym się tak zastanawiasz, moja piękna?
– Myślę, że masz rację, Sam. Co więcej, jestem tego pewna. Mam zamiar pokazać mu, co straci, jeśli się ze mną nie ożeni. Muszę tylko bardzo uważać, żeby nie domyślił się, do czego zmierzam.
– Kobieta i tak zawsze postawi na swoim – stwierdził Sam filozoficznie. April wreszcie się uśmiechnęła.
– Właśnie. Jeśli nie uda mi się przekonać Jace’a przed wakacjami, będę musiała z nim zerwać. Mam dwadzieścia dziewięć lat i wcale nie staję się młodsza. Być może jestem drobnomieszczańska i staromodna, ale chcę mieć dom, rodzinę, dzieci – w jej głosie słychać było zadumę i tęsknotę.
– Następna rysa w nieskazitelnym wizerunku April Flynn, niezależnej kobiety sukcesu! Zwykle jesteś tak zapracowana, iż nie podejrzewałem, że marzysz o macierzyństwie.
Sam dobrze wiedział, dlaczego April nie zwierzała się z ukrytych pragnień i może dlatego w jego głosie pobrzmiewała drwina.
W miarę upływu lat stawało się coraz bardziej oczywiste, że kariera zawodowa nie wypełnia całkowicie życia April. Praca przestała ją tak bardzo pasjonować. Z obserwacji Sama wynikało, że najszczęśliwsze momenty April przeżyła u boku Jace’a, który chyba całkowicie odwzajemniał to uczucie.
Byli uroczą parą.
– Bardzo go kochasz – słowa Sama przerwały ciszę.
– Tak – odpowiedziała z przekonaniem. – Za bardzo, żeby utrzymywać nasz związek w takim kształcie.
Wsunęła palce we włosy, nie burząc jednak gładkiej fryzury.
– Jest mi coraz trudniej żyć ze świadomością winy. Choć sądziłam, że się już do tego przyzwyczaiłam. Sam, ja żądam od Jace’a więcej. Oczekuję od niego pełnego zaangażowania, pragnę poczucia bezpieczeństwa. Muszę wiedzieć, że stanowimy parę na zawsze – odchyliła głowę, zapadając się głębiej w skórzany fotel. – Wiem, że ma przykre doświadczenia. Najpierw matka, potem to pierwsze małżeństwo. Ale charakter naszego związku nie jest właściwy ani dla mnie, ani dla niego. Nie jestem tylko pewna, czy on jest tego samego zdania.
– Rozmawiałaś z nim o tym? – zapytał Sam, widząc, że nagle posmutniała.
– Jakiś rok temu. Poruszyłam ten temat, a on bardzo delikatnie dał mi do zrozumienia, że nie chce o tym mówić. Zanim zorientowałam się, że właściwie mi nie odpowiedział, upłynął tydzień i nie bardzo wypadało mi pytać go po raz drugi.
– W jaki sposób udało mu się uniknąć rozmowy na tak istotny temat? – zdziwił się Sam. – Zresztą nieważne. Mogę sobie wyobrazić.
April uśmiechnęła się lekko:
– No właśnie.
– W takim razie oboje mogliście zapomnieć, o czym rozmawialiście. Nie sądzisz, że powinnaś zapytać go jeszcze raz? Może ma teraz inny pogląd na tę sprawę?
– On z całą pewnością nie zmieni zdania, dopóki ja nie zacznę zachowywać się jak prawdziwa żona. Jak myślisz, gdzie mogłabym się tego nauczyć?
– Nie wiem, kobiety się z tym raczej rodzą. A w każdym razie twoja matka powinna zdradzić ci wszystkie tajniki wiedzy domowej. Ale jak poznała je twoja matka, to już nie wiem – odpowiedział i oboje zachichotali, chociaż dowcip był głupi. Być może odpowiednia szkoła nie byłaby złym rozwiązaniem...
– Flynn? – głos Jace’a dobiegł gdzieś z dalszych pomieszczeń. – Gdzie jesteś?
– Tutaj – zawołała. Wróciła jej zwykła energia.
Jace stanął w drzwiach i spojrzał na nią stęsknionym wzrokiem. Wyglądała na zmęczoną. Była blada. Wydawała się zupełnie bezbronna. I wciąż była tak piękna, że najchętniej ułożyłby ją na kanapie i kochał się z nią. Ale tylko usiadł na poręczy fotela, pocałował ją namiętnie, wdychając jej zapach. Wyciągnął rękę po drinka.
– Dzięki, Sam. April roześmiała się:
– Całujesz mnie, a dziękujesz za to Samowi? Ładne rzeczy!
Sam uniósł ręce do góry.
– Nie bij mnie, jestem tylko niewinnym świadkiem. Poza tym ona nie jest w moim typie.
Jace uśmiechnął się. Zajęło mu sporo czasu pozbycie się zazdrości o Sama. Sam i April byli sobie bliscy, rozmawiali nie tylko o sprawach zawodowych, również o osobistych. Jednak przez trzy lata nie doszło do żadnej dwuznacznej sytuacji i to go ostatecznie uspokoiło. Sam darzył April przyjaźnią. I nic ponadto.
Szepnął do ucha April tak, żeby tylko ona usłyszała:
– Dziękowałem mu za drinka, Flynn, nie za pocałunek. Za pocałunki się nie dziękuje, po prostu całuje się dalej.
– Rozumiem – mruknęła. – Kręciłeś dziś scenę z tą seksbombą? – dodała pytająco, jakby to miała być odpowiedź na jego zaloty.
– Nie. Przez chwilę obserwowałem cię w sądzie, a potem byłem na lunchu z moim agentem.
Podniósł ją z fotela i przytulając mocno do siebie, poprowadził w kierunku kanapy. Oparła głowę na jego ramieniu i lekko westchnęła.
– Przysłuchiwanie się tobie jest bardzo podniecającym zajęciem.
– Mam nadzieję, że ława przysięgłych była tego samego zdania.
Sam wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Spotykali się tak co najmniej trzy razy w tygodniu. Nikt im wtedy nie przeszkadzał. Sam pilnował tego osobiście. Mieli dla siebie niewiele czasu. Jace był zbyt znany, by wyprawiać się dalej, niż za próg własnego domu. Natychmiast opadliby go wielbiciele. Z kolei klienci April często wydzwaniali bez skrupułów w środku nocy. Specjalizowała się w sprawach rodzinnych i rozwodowych.
Jace wypił drinka w milczeniu. Nie musieli mówić. Mieli siebie i tylko to się liczyło.
April ukryła twarz na ramieniu Jace’a, upajając się jego bliskością.
Roześmiał się cicho.
– Zachowujesz się jak mały piesek.
– Bo jestem w towarzystwie sznaucera olbrzyma. Ramiona masz dwa razy szersze niż zwykły mężczyzna, nie mówiąc już o wzroście. Drobne kobiety nie powinny umawiać się na randki z facetami, którzy mają metr dziewięćdziesiąt. Tak jest napisane w książkach prawniczych.
– Ty się ze mną nie umawiasz na randki. Dzielisz ze mną życie i łóżko. I myślę, że dobrze do siebie pasujemy pod tym względem – przypomniał bezwstydnie. – Poza tym, kiedy nosisz te swoje szpilki, jesteś prawie tak wysoka jak ja.
Objął ją delikatnie, palce powoli wsunęły się w rozcięcie sukienki, zmierzając w kierunku piersi. Śliski materiał poddawał się posłusznie.
– Aha, więc jestem wystarczająco dobra, by dzielić z tobą łóżko, ale nie na tyle, abyś się ze mną umówił, tak? – zażartowała, ale Jace spoważniał.
– Jesteś po prostu wspaniała – szepnął. – I żeby cię o tym przekonać, zabiorę cię dzisiaj, dokąd tylko zechcesz. Po prostu powiedz, gdzie, i już tam jedziemy.
April pochyliła głowę, by ukryć błysk, który pojawił się w jej oczach. Nie mogła się powstrzymać i przesunęła dłonią po jego ciemnych włosach pieszczotliwym gestem, po czym delikatnie pogładziła go po mocnym karku.
– A może do domu? Odpocząłbyś w salonie, a ja tymczasem przygotowałabym stek, frytki i sałatę. Na deser moglibyśmy zjeść coś pysznego od Sary Lee – zmarszczyła lekko czoło. Czy takie są przysmaki prawdziwej pani domu? Miała wątpliwości. Z wyrazu twarzy Jace’a wywnioskowała, że i on nie był oszołomiony tym pomysłem.
– Sądziłem, że moglibyśmy pójść w jakieś romantyczne miejsce. Może do tej francuskiej restauracyjki, którą tak lubisz, wiesz, blisko Malibu. Potem zabrałbym cię na przejażdżkę po plaży i kradłbym twoje pocałunki. Po powrocie do domu zapalilibyśmy świece i kochalibyśmy się przed kominkiem – dotknął wargami jej skroni, powoli przesunął je ku łagodnemu łukowi szyi. Zatrzymał się tuż nad miękkim przedziałkiem przy dekolcie. Rozpoznał znajome perfumy. Słodki zapach przywiódł mu na myśl intymne zakamarki jej ciała. Zawsze delikatnie perfumowała wewnętrzną stronę ud... Ogarnęła go fala namiętności. Przygarnął ją mocniej do siebie.
– Kominek? We wrześniu? – zabrakło jej tchu. Zarówno w upalny dzień, jak i w środku chłodnej nocy pobudzał jej ciało zaledwie jednym dotknięciem.
– Możemy włączyć klimatyzację – odpowiedział przytłumionym głosem. Pod językiem czuł jej miękką skórę. Oddychał głęboko, bliskość April i jej zapach doprowadzały go do szaleństwa.
Uniósł głowę i wsunął język w jej ucho, ogrzewając je gorącym oddechem. Pomyślała o tym, co jego język potrafił i odczuła narastające podniecenie. Zapragnęła znaleźć się w jego ramionach.
Bliskość April wprawiła ciało Jace’a w drżenie. Nagle zdał sobie w pełni sprawę z tego, jak wiele wiąże go z April. Wiedział już, że jego decyzja w sprawie małżeństwa była słuszna. April Flynn okazała się jedyną kobietą, którą chciał zatrzymać na zawsze. Dotykał jej pleców, zachwycając się gładkością skóry. Najwyższy czas, by się ostatecznie zdecydować. Przez cały czas trwania ich nieformalnego związku traktował April jak prawdziwą żonę. Powinien teraz udowodnić jej, że jest nie tylko dobrym kochankiem, lecz również idealnym kandydatem na męża. Gdy trzymał ją w uścisku, wydawało się to zupełnie proste...
April wtuliła się w niego mocniej. Czuła jego ręce i usta, uwielbiała to. Chciała, by ją dotykał i pieścił. Pragnęła, aby ją kochał, żeby został z nią na zawsze.
Przypomniała sobie swoje niezłomne postanowienie, że za wszelką cenę zostanie idealną żoną.
– Nie wolałbyś raczej spędzić miłego, cichego wieczoru w domu i odpocząć? – wymówiła te słowa z trudem. Czuła coraz większe podniecenie.
Nagle ogarnął ją lęk. Może z jego strony to tylko gra? Nigdy nie uda się jej przekonać Jace’a, że mogłaby być dobrą żoną, dopóki on nie przestanie uważać jej jedynie za uosobienie seksu. Uśmiechnęła się. Nie wydawała się sobie zbyt atrakcyjna pod tym względem. To określenie bardziej pasowało do aktorki grającej główną rolę u boku Jace’a w jego najnowszym filmie. Sandrę Tanner uważano za nową Marilyn Monroe. Ukryła uczucie zazdrości i przytuliła się do Jace’a.
– Już wiem. – Jace dotknął jej piersi, pozostawiając gorący ślad. – Zadzwonię do restauracji i zamówię obiad do domu. Dzięki temu nic nas nie będzie rozpraszać...
– Jeśli chcesz... – zaczęła, ale nie zdążyła nic więcej powiedzieć. Namiętny pocałunek zamknął jej usta. Język wdzierał się głęboko. Jace przycisnął ją mocno do swego silnego ciała.
– Mmm – mruczała, próbując bez słów dać mu do zrozumienia, że pragnie dalszych pieszczot.
– Dobrze? – zapytał tuż przy jej uchu.
– O, tak – szepnęła w odpowiedzi. Oczy miała zamknięte, całą sobą chłonęła pieszczoty.
– Będzie jeszcze lepiej – obiecał. Rękoma błądził po jej ciele. Zapragnęła stopić się z nim w jedno. Palcem drażnił brodawkę jej piersi, druga ręka tymczasem przesuwała się w dół brzucha. Była gotowa go przyjąć...
– Wiesz co? – odezwał się cicho parę chwil później.
– Co?
– Nie cierpię margarity w wykonaniu Sama.
– Cii... Ja też.
Jace uniósł brwi.
– To dlaczego ją pijesz?
– To jest jedyny drink, który Sam potrafi przygotować. Poza tym nie chcę ranić jego uczuć.
– Wiesz, Flynn, masz bardzo dobre serce – stwierdził wesoło, całując ją gorąco. Roześmiał się i pokręcił głową.
– Owszem, ale ty też – odpowiedziała. – W końcu piłeś te drinki razem ze mną przez ostatnie trzy lata.
– Czy naprawdę jesteśmy ze sobą od tak dawna? Cofał się myślami w przeszłość. Dzieliła z nim życie przez trzy lata bez żadnych zobowiązań z jego strony. Miał szczęście, że nie odeszła. Znał jej opinię na temat charakteru ich nieformalnego związku. Trzy lata to wystarczająco długo, aby przekonać się, czy do siebie pasują. Wiedział teraz na pewno – są dla siebie stworzeni. Nadszedł czas działania.
– No tak, moja kochana. Wygląda na to, że przydałaby się nam jakaś zmiana. Powinniśmy o tym pomyśleć w przyszłości.
Serce zabiło jej mocno. To z pozoru zwykłe stwierdzenie wzburzyło ją.
– Nie widzę żadnych zmian na horyzoncie, panie Sullivan. To znaczy, jeśli masz na myśli coś nadzwyczajnego.
– Coś nadzwyczajnego? Niektórzy mogliby to tak nazwać. Ja nie – powiedział wciąż nie wypuszczając jej z objęć. Uśmiechnął się i pocałował w sam czubek lekko zadartego nosa. – Ja nazwałbym to raczej „sullivanizacją”.
– „Sullivanizacją”? – powtórzyła. Czy próbował w ten sposób taktownie dać jej do zrozumienia, że był już nią znudzony? Czy zamierzał powiedzieć jej, że jest nią znużony i dlatego potrzebuje odmiany? Ogarnęła ją panika, serce łomotało w piersiach. W końcu opanowała się jednak i jak zawsze gotowa do walki, postanowiła dowiedzieć się dokładnie, o co mu chodzi.
– Co to ma według ciebie oznaczać?
– Później – poklepał ją po biodrze. – Teraz, pani mecenas, udajmy się lepiej szybko do domu, zanim stłukę tę szklankę. – Z powątpiewaniem pokręcił głową. – Trzy lata, mówisz? Mój żołądek musi być w lepszym stanie, niż sądziłem.
April wzięła torebkę i teczkę. Powoli przeszli przez hol i wsiedli do windy. Machnęli Samowi na pożegnanie. Siedział wciąż przy biurku, przeglądając notatki do wieczornych zajęć.
Wieczór był chłodny, wiał lekki wiatr. April sprawdziła, czy jej samochód jest zamknięty i wsiadła do sportowego auta Jace’a. Samochód ruszył łagodnie, klimatyzacja szumiała cicho, silnik mruczał w takt jakiegoś standardu z Broadwayu.
Dom Jace’a ukryty był między jarami w pagórkowatej, północnowschodniej części Los Angeles. Jace kazał go zbudować przed kilku laty. Nowy dom dawał mu poczucie bezpieczeństwa i pozwalał na nieskrępowany tryb życia. Zbudowany był z cegły i stalowych elementów. Na zewnątrz utrzymany był w kolorze brązowym, w środku dominowały odcienie starego złota. Dom miał dwa podjazdy, jeden od frontu, drugi z tyłu. Wtulony w zbocze wzgórza, stanowił część majestatycznej i pełnej spokoju scenerii. Jace zaprojektował i wzniósł dom zanim poznał April. Mimo to uwielbiała to miejsce tak samo jak on. Stał się ich azylem. Odgrodzeni od świata, zachwycali się kojącym pięknem otaczającej ich natury. Podczas gdy ludzie w dole gonili za zwykłymi, codziennymi sprawami, Jace i April odpoczywali ukryci bezpiecznie we własnym świecie.
Jace prowadził samochód ostrożnie stromymi, wąskimi uliczkami, zmieniając nieustannie biegi. Całą uwagę skupił na drugiej wielkiej miłości – czarnym alfa romeo.
April oparta wygodnie, obserwowała go spod oka. Po trzech latach wciąż kochała wszystko, co robił i każdy szczegół jego twarzy.
Poznała go na przyjęciu, które jeden z jej znajomych wydał przed czterema laty. Pracowała już wtedy w swoim zawodzie. Zajmowała się zwykle sprawami rodzinnymi i nie szukała, jak inni, zamożnych i ustosunkowanych klientów. Lubiła to swoje zajęcie.
Tego wieczora chciała jak najszybciej wyjść. Nie pasowała do tych bogatych, ustosunkowanych ludzi. Nie wiadomo dlaczego niemal każdy z obecnych rozpoczynał rozmowę od pytania, spod jakiego jest znaku zodiaku. Wokół toczyła się głośna wymiana zdań, podczas której wszyscy przekonywali się nawzajem, jacy to są bogaci i wspaniali. Zupełnie jakby nie było innych ciekawszych tematów. Postanowiła odczekać jeszcze pół godziny i wyjść pod pretekstem pilnych obowiązków.
Całą uwagę skupiła na nieznajomym od chwili, gdy tylko się pojawił. Był olśniewająco przystojny, ale nie to ją zaciekawiło. Zauważyła lekko zmarszczone brwi, jakby skrywane niezadowolenie. Wydawał się równie jak ona znudzony zgromadzonym na przyjęciu towarzystwem. Nie mogła powstrzymać lekkiego, dyskretnego uśmiechu, gdy spojrzał w jej kierunku. Dała mu do zrozumienia, że go rozumie i podziela jego opinię.
Wyczuła w nim od razu pokrewną duszę. Jeszcze przed końcem przyjęcia zwabił ją do jakiegoś zacisznego kąta. Zupełnie już nie pamiętała o czym rozmawiali. Słowa nie miały znaczenia. Porozumiewali się oczami, dłońmi, gestami. April nigdy jeszcze nie była tak całkowicie oszołomiona czyjąś bliskością. Zaskakiwało ją to i trochę przerażało, ale przede wszystkim podniecało. Zdążył jeszcze zaprosić ją na obiad następnego dnia, a ona zgodziła się zastanawiając się, czy przypadkiem nie oszalała. Aktor? Co ona może mieć wspólnego z aktorem?
Już pod koniec ich pierwszego spotkania wiedziała, że mają ze sobą wiele wspólnego. Wykonywanie zawodu aktora przypominało, jak twierdził, pracę adwokata. On zabiegał o popularność u publiczności, ona zjednywała sobie ławę przysięgłych. Można powiedzieć, że zarówno on jak i ona grali pewne role. Ona w sądzie, on na ekranie. Oboje musieli wiele poświęcić dla kariery. Logika jego wywodów była nie do odparcia. Zgodziła się ze wszystkimi argumentami.
Spotykali się już chyba dwa miesiące, kiedy zdała sobie sprawę, że Jace nie chce uczynić drugiego kroku, którym powinno być zaproponowanie małżeństwa. Swoje stanowisko w tej kwestii wyjaśniał bardzo delikatnie, wyglądało na to, że nie chce jej zranić – ale zdania nie zmienił. O tak, kochał ją, ale to nie oznaczało, że muszą brać ślub. Małżeństwo jest dla innych, nie dla niego.
Nigdy nie zapomni, jak bardzo zaskoczyły ją te słowa. Wychowała się jako jedynaczka, otoczona miłością rodziców. Marzyła o karierze, ale i o założeniu rodziny. On miał inne plany. Żadnego ślubu, żadnych dzieci. Po prostu miły, trwający lata związek dwojga ludzi. Kiedy dowiedziała się, jak bardzo nie układały się jego stosunki z rodzicami, jak bardzo burzliwe i nieudane okazało się pierwsze małżeństwo, doszła do wniosku, że istotnie ma powody, aby trwać przy swoim zdaniu. Pojmowała jego wahanie i niechęć do tego, czego ona pragnęła najbardziej: małżeństwa i dzieci.
Fakt, że go rozumiała, niczego nie ułatwiał, wręcz przeciwnie. Wyznawane przez nią zasady były sprzeczne z tym, co proponował. Chciał, by z nim zamieszkała, uważając za rzecz naturalną, że będzie zachwycona tą propozycją. W końcu, zupełnie zdesperowana, zerwała z nim.
Pamiętała wciąż zawód w jego głosie.
– Kocham cię. Chcę poświęcić się tylko tobie i nikomu innemu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]