[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harry Harrison
I ty możesz zostać
Stalowym Szczurem
Tytuł oryginału You Can Be A Stainless Steel Rat
Przełożył Jarosław Kotarski
POWITANIE
Tak jest, dwa kroki do przodu i nie rumienić mi się tu jak panienka z kiepskiego zamtuza.
Nie
mieliśmy dotąd okazji się poznać, ale nic dziwnego, bo organizacja przez cały czas się
rozrasta, a
agenci mnożą się po kątach jak karaluchy… Nazywam się James di Griz, znany niektórym
jako
Śliski Jim, a większości jako Stalowy Szczur. No właśnie, Il Titano Di Accaio lub
RATINOX…
Że jak? Pierwsze słyszysz? To co ty, do nagłej i niespodziewanej, robisz w Korpusie
Specjalnym?
Przepraszam, nie powinienem się tak unosić i płoszyć rekruta. Dobra, napijmy się na
zgodę…
Co, zaledwie sto dwadzieścia procent i za mocne? Korpus naprawdę schodzi na psy… Kogo
tu
teraz werbują? Albo coraz młodszych przedszkolaków, albo ja się jakoś starzeję… NIE
ODPOWIADAĆ! Wracając do rzeczy, co to ja chciałem… gdzieś tu miałem tę pieprzoną
kartkę…
O, jest!
Witamy w Korpusie Specjalnym! Oto twoje pierwsze zadanie, rekrucie, i radzę się sprężać,
jeśli
chcesz zostać Agentem Polowym. Rozkaz otrzymujesz pod postacią zwykłej, papierowej
książki–gry, ale niech cię pozory nie zmylą! To, co wygląda jak papier, jest w rzeczywistości
tworzywem niezniszczalnym oraz nieprzemakalnym, nie próbuj zatem wydzierać kartek, bo
sobie
paluchy poharatasz!
No i właśnie, nie zdałeś pierwszego testu, Niedoszły Przyszły Agencie Polowy. Tępak, nie
rekrut. Wydarłeś kartkę, co? Więc zapamiętaj sobie, że od tej chwili będziesz wykonywał
wszystkie rozkazy bezzwłocznie i nie waż się przy tym myśleć! Rozkazy wykonuje się
odruchowo.
Jesteś już w Korpusie Specjalnym…
NA NUMER 30. NATYCHMIAST!!!
1
Pewnie, że kwas siarkowy, a co miałoby być?
Możesz przejść na numer 229… Czekaj, smok coś mamrocze. Niech mu będzie, że jesteś
tępy,
nie ma co się przejmować. Taak, i co niby takiego ważnego zaszło w Roku Pańskim 1066
starego
czasu ziemskiego? Trzeba przyznać, że to cholernie dawno temu.
Wiesz? To przejdź na numer 298.
2
Jasne, że jesteś zmęczony, każdy by był, ale nie ma teraz czasu na leniuchowanie. Wdrap się
na
to wzgórze, bo widać cię z daleka. O, tam jest ścieżka, prowadzi do Zamku, ale lepiej
zachować się
tym razem nieco ostrożniej. Zostały ci tylko dwa ładunki. Wiem, że ty wiesz… Cicho! Coś
przedziera się przez krzaki za zakrętem. Masz dwa wyjścia. Jeśli chcesz się dowiedzieć, co to
jest,
wyjrzyj, byle ostrożnie, i przejdź na numer 138..
Jeśli nie jesteś ciekaw, to zejdź ze ścieżki i cichutko usuń się na bok, przechodząc przy
okazji na
numer 4.
3
Wylądowałeś bezpiecznie na miękkim piasku. Dobrze, dobrze, może jestem
przewrażliwiony…
Tylko zanim zaczniesz się ze mnie śmiać, to posłuchaj, co tak szeleści w krzakach. Że jak?
Nie
masz ochoty… Nie szkodzi, bo tym razem i tak nie masz wyboru; przejdź na numer 218.
4
W ten sposób uniknąłeś kolejnej przeszkody. Nie bój nic, na pewno nie ostatniej. Właśnie,
ktoś
tu zdaje się jęczy i to nie jesteś ty. Pewnie, że to może być pułapka, ale równie dobrze ten
ktoś mógł
wpaść w prawdziwe tarapaty. Chcesz sprawdzić? Jeszcze będą z ciebie ludzie! Ostrożnie
przejdź
na numer 134.
5
I co z tego, że chybiłeś? I tak jest 2:2. Weź się w garść i udowodnij tej parodii Robin Hooda,
kto
jest lepszy. Strzała… cel… pal… Rzuć monetą.
Orzeł — na numer 9.
Reszka — do numeru 286.
I powodzenia…
6
Oto treść pogawędki:
— Stój! (To strażnik.) Kto idzie?
— Ja! — Najwidoczniej brak ci wyobraźni.
— Hasło?
— Antyegalitaryzmoelityzm. Próba była ambitna, ale nieudana.
— Szpieg! To wczorajsze hasło!
I już gna do ciebie, wymachując maczugą. Ponieważ próba werbalnego spławienia gościa
spełzła na niczym, masz tylko dwa wyjścia: unik lub próba sparowania ciosu. Wybieraj co
chcesz,
byle szybko.
Unik i przechodzisz na numer 232.
Próbujesz fechtunku maczugą i lądujesz na numerze 76.
7
Z zasadzie rzadko kiedy trafia się nam druga szansa, o trzeciej nie wspominając. Ty jednak
właśnie takową dostałeś, zatem wracaj na numer 94 i zacznij myśleć!
8
Całkiem malownicze są te ruiny na pustyni. I pomyśleć, że kiedy nasi przodkowie mieli
jeszcze
dość miejsca na gałęziach i nikt nikogo nie spychał na ziemię (mówiono potem, że małpa
zeszła z
drzewa), to tutaj kwitła już wspaniała cywilizacja.
Tylko nie przejmuj się tym zanadto. Nie przywykłeś do wysiłku umysłowego i może ci
zaszkodzić. Lepiej pilnuj, by spadająca dachówka nie trafiła cię w ciemię.
O, ślady kończą się w tej dziurze! Czekaj, na ścianie jest jakiś napis… Pewnie, że w
esperanto,
a po jakiemu niby?
UWAGA!
RUCHOME PIASKI.
WIELU JUŻ WPADŁO TUTAJ DO JASKIŃ — TY MOŻESZ BYĆ NASTĘPNY!
Co to? O cholera, już jesteś tym następnym.
Piach, a potem ciemność. Lecisz gdzieś. Szybko na numer 253.
9
Trafiony! Brawo, trafiłeś trzy razy i wygrałeś. Robin ryknął coś i złamał swój łuk na znak
hańby… jego łuk, jego sprawa. Obiecał ci coś jednak i musi dotrzymać słowa. Co proszę?
Aha, mówisz że nawet się nie wymiguje, to dobrze… Że jak? Że wie, o co go poprosisz? Co
za
cholera? Ruszaj natychmiast!
Jak to gdzie?
Na numer 23, oczywiście!
10
Rozsądnie. Pozwoliłeś mu uciec, ale przynajmniej jesteś cały. Jakby cię pokiereszował, to i
tak
by zwiał, a ty byłbyś wówczas w zdecydowanie gorszym stanie. Teraz dojdź do tych drzwi w
wieżyczce, przez które prysnął, i ruszaj na numer 148.
11
Pięknie, masz trzy sztuki złota. I co zamierzasz z nimi zrobić?
Kupić informację, też ładnie. Wywieś zatem ogłoszenie, że dasz trzy sztuki złota temu, kto
poinformuje cię o miejscu pobytu niejakiego Geisteskranka, szalonego profesora. Ktokolwiek
dysponuje wiarygodnymi danymi, proszony jest na spotkanie o świcie przy szubienicy za
miastem.
Miejsce nieco ponure, za to łatwe do znalezienia.
Coś w ten sposób uzyskasz. Najpewniej tyle, że dostaniesz po łbie, gdy wszyscy obwiesie i
łajdacy z tej planety zbiegną się po twoje trzy sztuki złota. To ma być Stalowy Szczur?
Co proszę? Pomyślałeś o tym i ukryjesz złoto? Hmm, może nie jesteś aż tak głupi, pod
warunkiem jednak, że informator zgodzi się pójść z tobą. A gdzie je schowasz? Nie powiesz
mi?
Mnie tego nie powiesz? Może zresztą masz rację. I tak się dowiem, skoro śledzę cię przez
cały
czas. Dobra, postaram się nie tracić cierpliwości do ciebie, byłeś ruszał mi od razu na numer
140.
12
Masz płuca, niech to diabli! Prawie ogłuchłem, ale ktoś pojawił się w końcu i wyciągnął cię
za
uszy z bagna. Bolą cię teraz? Racja, topielca nic nie boli… I proszę, komu zawdzięczasz
życie?
Betsy znów cię dopadła. I nie masz wyboru, robaczku, przechodzisz ponownie na numer 65.
Tyle, że jeszcze raz masz szczęście. Arbuthnot jest na miejscu. Chyba już sam wiesz, co
robić?
13
Zastrzelenie go to sensowny wybór. Należy tylko mieć nadzieję, że cięciwa nie pęknie po
kąpieli. No, do roboty! Łuk, strzała, cel i tak dalej… I to piorunem, bo już zbiera się do ataku!
Puść
cięciwę, do jasnej…
I przejdź na numer 88.
14
Rozsądnie, bardzo rozsądnie. Nie wiem, komu lub czemu możesz tu zaufać, a na więziennej
planecie nie należy raczej szafować zaufaniem. Wróć tą samą drogą i… Słyszałeś szelest?
Ktoś tu
jest! Widać jakiś kształt… O, panienka, i to wyjątkowo uparta. Tylko nie wyobrażaj sobie, że
to
twoja nieziemsko przepiękna aparycja tak ją podnieca. Mówisz, że cię polubiła? Niech ci
będzie…
Chcesz się z nią spotykać? Skoro tak nalegasz… Przejdź na numer 99.
15
Faktycznie ciężkie zajęcie. Co prawda owoce mają wielkość normalnego grapefruita, ale ich
łodyżki są nader mocne. Spróbuj przeciąć… Ślicznie, tylko czemu spadając na ziemię owoc
pękł i
wszystko rozleciało się po okolicy? Może złap najpierw za łodyżkę, a potem tnij wyżej…
Dobrze.
Złaź z drzewa, połóż ostrożnie ten granat na trawie… i szoruj po następny.
Więcej nie uniesiesz? To zwiąż to jakimś giętkim badylem, zarzuć pakunek na plecy i
naprzód
marsz.
Cel — numer 113.
16
Minęło pół godziny, a nawet pies z kulawą nogą nie wyszedł z tej knajpy. Widzę, że
odczuwasz
pragnienie. Zgoda, ja też bym się napił. Zatem do dzieła, ładujemy się do środka. Numer 139.
17
Jak widziało się już jeden tunel, to widziało się wszystkie. Dobrze, że nie masz klaustrofobii.
Proszę? Chyba powiedziałem to w złą godzinę… Nie? Przepraszam, cofam.
Widzisz? Właśnie, robi się jaśniej. Biegnij, biegnij, jeśli tak cię gna, tylko patrz, gdzie
stawiasz
kopyta…
I przejdź na numer 115.
18
Także bym się spocił na twoim miejscu. Ci czterej to fachowcy, tak cię zgrabnie niosą, że
nie
możesz ruszyć ani ręką, ani nogą. Co za rynsztok! Nie dość, że klną jak szewcy, to jeszcze w
kuchni brudno niczym w chlewie. Na ogniu jakiś pokaźny kociołek. Chyba nie zamierzają
wrzucić
cię tam w opakowaniu? Nie, nie śmieję się, tylko głośno myślę. Przecież jak zaczną cię
rozbierać,
to będą musieli na chwilę puścić, prawda? Otóż to. Łap się za klamrę pasa, a staniesz się
niewidzialny… Chwali się, że też o tym pomyślałeś. Przekręć i naciśnij!
I pryskaj na numer 87.
19
Schludny ten korytarz: spokojnie, cicho, jasno… Może tylko te rzeźby mało estetyczne;
jakieś
paskudne bydlę zżerające inne, jeszcze paskudniejsze, i tak dalej, bez końca. Obrzydliwe to i
monotonne.
Oho, korytarz kończy się schodami. Obok strzałki wskazującej w dół widnieje napis
BESTIA, a
obok skierowanej w górę — WYJŚCIE.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl