[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROBIN L. HATCHER
DZIEWCZYNA
ERATO
Kielce 1993
PIRATA
/
PROLOG
sierpień 1849
Noc była spokojna, powietrze przesycone odorem zepsutej ryby
i gnijących śmieci, ścieków i morskiej wody. Czarne chmury
skrywające bezksiężycowe niebo ciążyły ku ziemi. Trzej mężczyźni
posuwali się cicho po nabrzeżu, a w świetle marynarskiej latarki
drobiny kurzu tańczyły między stertami paczek i skrzyń. Maleńkie
żółte ślepia odbijały migocące światełko, a piski wyrażały protest
przeciwko najÅ›ciu. Jeden tylko portowy szczur, tÅ‚usty i nieustÂ
raszony, stał na tylnych łapkach poruszając czarnym nosem, gdy
mężczyźni przechodzili tuż obok jego śmierdzącego posiłku.
Oni zaś wsiedli do małej łodzi i popłynęli w kierunku statku
stojÄ…cego w porcie. Jednostajny rytm wioseÅ‚ uderzajÄ…cych o poÂ
wierzchnię wody mieszał się z cichym pluskiem fal rozbijających się
o pokrytą skorupiakami burtę statku, do którego się zbliżali.
Pierwszy mężczyzna wspinał się po drabince ostrożnie, pozostali
dwaj zachowywali siÄ™ ze swobodÄ… ludzi morza.
Gdy ostatni mężczyzna wszedł już na pokład, pierwszy zawołał:
— Pokażcie ładunek.
— Tędy, milordzie.
Podążyli w kierunku wejścia prowadzącego w głąb statku.
Oświetlone było kilkoma latarniami.
— Wstawać, śmiecie — warknął marynarz głosem, w którym
brzmiała ukryta groźba. Nogą ponaglał do pośpiechu.
Młode kobiety z rękoma spętanymi na plecach usiłowały wstać,
nogi plątały im się w fałdach sukien.
Ciemne oczy szefa lustrowały powoli każdą twarz, każdą postać
bezlitosnym spojrzeniem. Było ich wiele, jak zwykle przeważnie
5
zwykłe dziwki, wybrane z masy bezimiennych, bezosobowych
nędzarek, wypełniających ulice londyńskich slamsów. Kilka mogło
pretendować do klasy średniej. Niektóre, pod warstwą brudu na
twarzy, skrywaÅ‚y urodÄ™, pozostaÅ‚e byÅ‚y po prostu pospolite. PrzyÂ
niosą jednak niezły zysk.
Bezlitosny wzrok zatrzymaÅ‚ siÄ™ nagle. Przedmiot uwagi odÂ
powiedział nieugiętym spojrzeniem. Okrągłe, czarne oczy patrzyły
wyzywająco, głowa uniosła się dumnie. Mężczyzna podszedł do niej
i zażądał od jednego z marynarzy latarni.
Była piękna. Miała gładką, brzoskwiniową cerę, wydatne kości
policzkowe, twarz w kształcie serca, usta pełne i pąsowe jak róża.
Splątana masa kruczoczarnych włosów opadała jej na ramiona.
Sięgnął ręką, by palcami poczuć ich bogactwo. Rzuciła się do tyłu, a
usta otwarły się jak do krzyku. Kąciki ust mężczyzny uniosły się w
uśmiechu, gdy opuścił rękę. Wzrok powędrował w dół, z twarzy na
kosztowny strój podróżny okrywające młode, kształtne ciało.
— Jak się nazywasz? — zapytał.
Nie odpowiedziała, jej oczy wyrażały bunt.
Zwrócił się do marynarza stojącego za nim.
— Gdzie ją znaleźliście?
— Jest Amerykanką, milordzie. Dopiero co zeszła ze statku.
Nikt po nią nie wyszedł.
— Jesteś tego pewien?
— Uhm. Obserwowaliśmy ją dość długo, sir, póki... hm... nie
przekonaliśmy jej, by się do nas przyłączyła. Później też jej nikt nie
szukał, sprawdziliśmy.
— To nie jest zwykła dziewczyna, White. To dama i do tego
wygląda na dziewicę. Jestem gotów się o to założyć. Dopilnuj, by
podczas podróży nic się w tej materii nie zmieniło. Rozumiesz,
White?
— Uhm, milordzie — przytaknął marynarz. — Nikt sobie tu nie
użyje. Moje słowo.
— Powiedz Penneywaitowi, że ma za nią wziąć ekstra cenę. On
będzie wiedział, co zrobić. — Jeszcze raz spojrzał na dziewczynę.
PozorowaÅ‚a odwagÄ™, ale widać byÅ‚o strach, potrafiÅ‚a jednak wspaÂ
niale go ukrywać. — Gdy już będziecie na morzu, przenieś ją do
kajuty. Niech się wykąpie. Specjalna opieka, White. I niech któraś z
tych dziwek jej usługuje. — Wysunął rękę, by ją pogłaskać po
6
policzku. SpojrzaÅ‚ w czarne oczy i powiedziaÅ‚ Å‚agodnie: — ZaÂ
stanawiam się, kim jesteś, moja piękna. Szkoda, że tak prędko
musisz opuścić Anglię.
Roześmiał się głośno, a jego łagodność przygłuszyły ostre dźwięki.
Odwrócił się, klepnął White'a po ramieniu i rzekł: — Ta jedna jest
warta majątek, White. Obaj skorzystamy z twojego sprytu. — Dużymi
krokami skierował się do wyjścia. Wystraszone i oszołomione kobiety
usłyszały oddalający się głos: — Wyruszycie z odpływem.
— Dobrze, milordzie.
Wyniesiono latarnie zostawiając żywy towar uwięziony w takim
samym stopniu przez sznury krępujące ich nadgarstki, jak i
ciemności. Młode kobiety przysiadły znów na wilgotnej podłodze,
niektóre gÅ‚oÅ›no pÅ‚akaÅ‚y. Inne szukaÅ‚y pocieszenia u swych towarzyÂ
szek niedoli.
Gabriela Jackson była jedyną, która nie usiadła. Odwróciła
twarz ku górze, szukając jakiegoś powiewu, który przedarłby się
przez kratę zamykającą wejście do ładowni. Drżała gwałtownie.
Dwie krople przelały się z wypełnionych łzami oczu i spłynęły po
bladych policzkach.
— Ach, dziadku — szepnęła. — Odszukaj mnie, błagam. — Ale
w jej głosie nie było słychać nadziei. Usiadła w końcu na śmierdzącej
podłodze ładowni, prosząc w myślach: „Tristanie, pomóż mi".
Rozdział 1
Rześki wiatr wypełniał żagle statku o nazwie
Dancing Gabrielle*,
gdy prześlizgiwał się po wzburzonych wodach cieśniny Dover. Tristan
stał samotnie na dziobie, z ramionami opartymi na poręczy, z twarzą
wilgotną od słonej morskiej bryzy. Jego czarne oczy wypatrywały
białych grzbietów fal, które zwiastowałyby bliskość brzegu Anglii.
— Już niedługo, kapitanie — powiedział pierwszy oficer za-
*Nazwa statku jest grą słów. Gabrielle Dancing to imię i nazwisko siostry kapitana
Dancinga. Dancing Gabrielle oznacza tańczącą Gabrielle. W przekładzie zachowana zostaje
oryginalna nazwa (przyp. tłum.).
7
trzymując się koło Tristana. — Wszystko będzie dobrze, zobaczy
pan. Kapitan Frost nigdy by nie dopuścił, aby stało się jej coś złego.
Kapitan przeczesał palcami kruczoczarne włosy, potrząsnął
głową.
— Zastanawiam się, Whip, co najpierw zrobię, gdy ją spotkam.
Zbesztam ją, czy uścisnę.
Whip dobrodusznie klepnął go po plecach i odszedł chichocąc.
Wzrok Tristana Dancinga znowu powędrował ku wodom
cieśniny, zaś myśli cofnęły się w przeszłość. Przypomniał sobie, jak
Ella błagała go, by zabrał ją w tę podróż do Chin. Ich matka zmarła
dwa miesiące wcześniej i Ella nie chciała zostać sama ze starą ciotką.
Tristan miał zawsze miękkie serce dla swej malutkiej siostrzyczki
przyrodniej, ale w tej sprawie nie dał się ubłagać.
— Morze to nie jest miejsce dla ciebie, Ello — upierał się.
— W takim razie zabierz mnie do Anglii, do dziadka. Proszę,
Tris. Wiesz, że nie chcę zostać z ciocią Elwirą. — Jej czarne oczy
wypełniły się łzami. — Jest taka złośliwa. Nigdy nie wybaczyła
matce ponownego małżeństwa.
Tym razem nie ustąpił i wkrótce popłynął do Fuczou. Nie było
jej, gdy wrócił. Gdy tylko przeczytał jej list, skierował
Dancing
Gabrielle
w stronÄ™ Londynu.
Tristan opuścił wzrok na pokład, po czym spojrzał na żagle
łopocące nad jego głową. Kąciki jego pełnych wyrazu ust uniosły się
w lekkim uśmiechu.
Dancing Gabrielle
była jego jedyną prawdziwą
miłością, a w tej podróży dowiodła, że warta jest swej ceny.
Przepłynęli Atlantyk z wielką prędkością, przybijając do Anglii
zaledwie cztery tygodnie po wyruszeniu z Nowego Jorku.
Uśmiechnął się szerzej, błyskając bielą zębów na myśl o dziadku,
księciu. Jak zareagował na nagłe pojawienie się Elli w jego domu?
Tristan spotkał swego dziadka po kądzieli tylko raz, gdy książę
Lockworth złożył wizytę córce i jej rodzinie w Ameryce przed wielu
laty. Tristana natychmiast ujął starszy, siwy dżentelmen i wiele już
razy planował go odwiedzić. Coś jednak zawsze stawało na
przeszkodzie. Teraz, gdy matka i ojczym już nie żyli, a Ella wybrała
się do dziadka, nie miał już poza Anglią żadnej rodziny. Był nawet
zadowolony, że dzięki impulsywnej naturze Elli wreszcie tutaj się
znalazł. Gdy przekona się, że dotarła szczęśliwie, będzie mógł się
odprężyć i cieszyć się z niespodziewanego spotkania z dziadkiem.
8
[ Pobierz całość w formacie PDF ]