[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hazelwood Robin
Studentka na wybiegu
Która z dziewcząt nie marzyła kiedyś o karierze modelki?
Siedemnastoletnia Emily Woods staje przed wielką życiową
szansą - może zostać gwiazdą wybiegów i okładek
ekskluzywnych czasopism. Jej debiut w świecie mody zbiega
się z rozpoczęciem studiów na prestiżowym Uniwersytecie
Columbia. Pomiędzy sesją zdjęciową a pokazem, pomiędzy
kolejnymi wyjazdami, Emily rozpaczliwie stara się znaleźć
czas na naukę. Jej droga do sławy jest okupiona wieloma
wyrzeczeniami - utratą kontaktu z przyjaciółmi,
katorżniczymi ćwiczeniami i dietą. Czy poradzi sobie z
licznymi pokusami, oprze siÄ™ narkotykom, alkoholowi i
nieustającej presji? Czy potrafi pogodzić studia i nabierającą
tempa karierÄ™?
Prolog
Opowieści o początkach kariery modelki są zawsze takie same — było sobie
brzydkie kaczątko, którego nikt nawet nie prosił do tańca. Aż któregoś dnia,
zazwyczaj podczas jakiejś akcji przyciągającej tłumy, jak sprzedaż lodów, jazda
konna na oklep czy roznoszenie staruszkom słodkich babeczek, zjawiał się piękny
książę pod postacią łowcy talentów albo dobra wróżka ze swą czarodziejską
różdżką, która sprawia, że — hokus-pokus! — Kopciuszek dostaje się na okładkę
„Vogue'a".
Nie wierzcie w takie dyrdymały.
Po pierwsze — modelki są od urodzenia ładne. Oczywiście każdy przechodzi
niewdzięczny okres pierzenia się, ale bądźmy szczerzy. Problemy, które na
początku nas nękają— choćby to, że jesteśmy chude jak patyk albo wyższe niż
chłopcy z klasy — to są problemy wybrańców bogów. A co? Żadna z nas przecież
nie wejdzie w łan zboża jako pokraka i nie wynurzy się stamtąd jako piękność. W
życiu tak się nie zdarza; pojęcia nie mam, dlaczego udajemy, że tak jest. W końcu
czy Einstein kiedykolwiek wyznał szczerze, że w czasach szkolnych był najtępszym
uczniem w całej klasie?
Druga sprawa— ileż się trzeba napracować! Jeśli istnieją gdzieś takie stworzenia jak
książę z bajki czy dobre wróżki, to z pewnością nie marnują czasu na szukanie
talentów, czy zabawianie się w agentów. Wierzcie mi, każda, ale to każda bez
wyjątku modelka spędza mnóstwo czasu na fotelu, gdzie jej się robi makijaż i
stylizuje każdy fragment ciała, a nawet życiorysu, by w końcu
z natrzaskanych setek próbnych zdjęć została tylko sieczka ścinków na podłodze w
montażowni.
Cóż, może tak myślę, ponieważ początek mojej kariery trudno byłoby nazwać
cudownym zrządzeniem losu. Zaczynałam w Milwaukee, nie na wybiegu w
Mediolanie. Wszystko, czego się nauczyłam —jak się okazało, zupełnie
niepotrzebnie — wyniosłam z niewiele wartej szkoły modelek, a nie od Irvinga
Penna*. Moje pierwsze zdjęcie ukazało się w dodatku reklamowym dołączonym do
gazety codziennej, a nie we wrześniowym numerze „Vogue'a", prezentującym
modele Versacego.
Skromny początek? Na pewno. Ale spokojnie, nie poświęcę temu zbyt wiele czasu,
od razu przechodzę do lepszej części opowieści, do momentu, w którym udało mi się
zaistnieć. Zanim jednak zacznę, chciałabym odpowiedzieć na ewentualne zarzuty.
To nie jest poradnik dla przyszłych modelek. Jeśli szukacie wskazówek, jak
podkreślić kości policzkowe albo jak urządzić bezbłędną imprezę, lepiej zwróćcie
się gdzie indziej, bo my tu takimi rzeczami nie będziemy się zajmować. Jeżeli
jednak chcecie dowiedzieć się, jak to jest być modelką — niekoniecznie od razu taką
z najwyższej półki jak Naomi, Linda czy Christy, ale też nie jedną z ich podróbek,
których pełno w McDonaldzie — ale prostą, zwyczajną Jane, której roczne zarobki
nie przekraczają sześciu cyfr, to zapnijcie pasy i przygotujcie się, bo ja, Emily
Woods, lat siedemnaście, opowiem wam, jak to jest z rym naprawdę.
* Irving Petin (ur. 1017) amerykański artysta fotografik, specjalizujący się w
fotografii portretowej i mody, przez długi czas zatrudniony w „Vogue".
Chicago, 1988
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl