[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CHARLAINE HARRISDEAD TO THE WORLDTlumaczenie:P u s z c z y k i O r l i k iSLOWO OD PUSZCZYKÓWTym razem przedstawiamy Wam tlumaczenie, którego Wasze -ani, jesli chodzi oprecyzje, w ogóle zadne -oczy nie powinny ujrzec. Nie z powodu tresci, bo na te nie mamywplywu; nie, chodzi o forme. Jest to wersja bez ostatecznej korekty, a wiec obfitujaca wbledy bardziej niz sklepy rybne w karpie pod koniec grudnia. Prawdopodobnie powinnysmyw tym miejscu ugiac karki i przeprosic -i to zdanie bedzie jedynym zdaniem, któremunajblizej do przeprosin w calym tym tekscie. Uznalysmy bowiem, ze w zwiazku z rosnacaliczba maili z pytaniem „Kiedy bedzie czwarty tom?” (które sa niezwykle mile i raz jeszczedziekujemy ich autorom; podobnie jak autorom wszystkich innych maili, ale o tym pózniej)nie ma sensu odwlekac nieuniknionego. Tak, tekst lezal na naszych dyskach od pewnegoczasu i wegetowal, czekajac na litosciwie udzielona mu korekte. Nie doczekal sie, niestety, iwysoce prawdopodobnym wydawalo nam sie, ze nie doczekalby sie do wakacji, a zwlekanietak dlugo bylo po prostu irracjonalne. Dlatego wlasnie prezentujemy Wam taka a nie innaforme tego tekstu: uznalysmy, ze mimo wszystko lepiej opublikowac to, co mamy, nizoswiadczyc, ze konczymy zabawe, zabieramy wiaderka i lopatki, i idziemy na swojepodwórko.Czy zabieramy i idziemy? Tak, to wlasnie druga wazna informacja. W zwiazku zoptymistycznymi planami wydawania oficjalnych tlumaczen, mozemy uznac, ze nasza rolasie zakonczyla - zabralysmy sie za to wiosna, zanim jeszcze ktokolwiek wiedzial, ze ukaza sieoficjalne tlumaczenia. Teraz, kiedy wiadomo, ze cala seria zmierza do mniej lub bardziejszczesliwego wydania -nie uwazamy za konieczne kontynuowania naszej dzialalnosci. Nieukrywamy, ze bawilysmy sie wybornie i bedziemy milo wspominac ten czas, ale inneobowiazki nie chca grzecznie ustawic sie w kolejce i zaczekac, az przyjdzie ich kolej. Dlategostwierdzamy glosno i wyraznie: niniejszy tekst jest ostatnim tlumaczeniem Southern VampireMysteries w naszym wykonaniu.Dziekujemy wszystkim, którzy byli z nami przez te kilka tomów, którzy wspierali nasi motywowali do dalszej pracy. Jestesmy Wam naprawde wdzieczne!W razie jakichkolwiek uwag (ale prosimy o nie wyliczanie literówek i bledówgramatycznych) - nasz mail: puszczyki.orliki@gmail.comZyczymy przyjemnej lektury,Puszczyk 1 i Pószczyk 2Chociaz prawdopodobnie nigdy tego nie przeczytaja, chcialam zadedykowac teksiazke wszystkim trenerom -baseballu, rugby, siatkówki, pilki noznej – którzy przez tyle latpracowali (czesto bez finansowej korzysci), by namówic moje dzieci do aktywnoscisportowej i wpoic im zasady fair play. Niech Bóg wam wszystkim blogoslawi; tepodziekowania sklada jedna z matek, których tlumy okupuja trybuny mimo deszczu, chlodu,skwaru czy komarów.Chociaz ta konkretna matka zawsze zastanawia sie, kto inny móglby ogladac nocnerozgrywki.Moje podziekowania wedruja do Wiccan, którzy dostarczyli mi nawet wiecejinformacji, niz potrzebowalam -Marii Limy, Sandilee Lloyd, Holly Nelson, Jean Hontz i M.R. „Murva” Sellars. Dalsze podziekowania naleza sie eksportom z innych dziedzin: KevinoviRyerowi, który wie o dzikach wiecej niz wiekszosc ludzi o wlasnych zwierzakach; dr. D. P.Lyle -mojemu zródlu informacji medycznych; i, oczywiscie, Doris Ann Norris, którapomogla mi z gwiazdami.Jesli popelnilam jakiekolwiek bledy przy wykorzystywaniu wiedzy, której dostarczylimi ci ludzie, doloze wszelkich staran, by w jakis sposób zwalic wine na nich..PROLOGKiedy wrócilam do domu, znalazlam notatke przyklejona do drzwi. Pracowalam odlunchu do wieczora, ale jako ze byl koniec grudnia, wczesnie sie sciemnialo. Wygladalo nato, ze Bill -to znaczy Bill Compton, przez wiekszosc bywalców Merlotte’s nazywanyWampirem Billem -musial zostawic te wiadomosc w ciagu ostatniej godziny. Nie mozewstawac, póki sie nie sciemni.Nie widzialam Billa od ponad tygodnia, a naszemu ostatniemu spotkaniu nietowarzyszyla zbyt przyjacielska atmosfera. Jednak dotkniecie koperty, na której napisane bylomoje imie, sprawilo, ze poczulam sie fatalnie. Uznacie, ze zachowuje sie, jakbym nigdywczesniej nie miala chlopaka i go nie stracila, chociaz mam dwadziescia szesc lat.I macie racje.Normalni faceci nie chca sie umawiac z takim dziwadlem jak ja. Odkad poszlam doszkoly, ludzie uznali, ze z moja glowa jest cos nie w porzadku.I mieli racje.Nie oznacza to, ze nigdy nie bylam zaczepiana w barze. Faceci sie upijaja. Jawygladam ladnie. Oni zapominaja o swoich uprzedzeniach wzgledem mojej innosci i zawszeobecnego usmiechu.Tylko Bill zblizyl sie do mnie w intymnym tego slowa znaczeniu. Fakt, ze juz niebylismy razem, bardzo mnie bolal.Koperte otworzylam dopiero, kiedy zasiadlam przy starym kuchennym stole. Nadalbylam w plaszczu, choc zdazylam zdjac rekawiczki.Najdrozsza Sookie,Chcialbym przyjsc i porozmawiac z Toba teraz, kiedy juz w jakis sposób doszlas dosiebie po niefortunnych wydarzeniach z poczatku miesiaca.Kurcze, ladne mi, „niefortunne wydarzenia”. Slady po zranieniach zaczely juz znikac,ale kolano nadal bolalo, kiedy mialo sie ochlodzic, i spodziewalam sie, ze tak juz zostanie.Odnioslam te wszystkie obrazenia dlatego, ze chcialam ratowac mojego faceta (nawet jeslimnie oszukiwal) z rak grupy wampirów, w sklad której wchodzila tez jego poprzedniakochanka, Lorena. Nie odkrylam jeszcze, czemu Bill byl w niej tak zadurzony, zeodpowiedzial na jej wezwanie do Mississippi.Prawdopodobnie masz duzo pytan odnosnie tego, co sie stalo.Jasne jak cholera.Jesli chcesz ze mna porozmawiac twarza w twarz, podejdz do drzwi i wpusc mnie.Jejku. Tego sie nie spodziewalam. Przez chwile sie zastanawialam, co zrobic. Chociazjuz nie ufalam Billowi, bylam pewna, ze mnie nie skrzywdzi w zaden sposób. Podeszlam dodrzwi, otworzylam je i zawolalam:-Okej, wejdz.Wyszedl spomiedzy drzew otaczajacych teren, na którym stal mój stary dom.Westchnelam na jego widok. Bill byl szczuply, choc mial szerokie ramiona - to przez prace nafarmie, która kiedys znajdowala sie na ziemi obok mojej. Lata walki po stronie konfederatówsprawily, ze sie zahartowal przed swoja smiercia w 1867. Bill mial ciemnobrazowe wlosy,przyciete dosc krótko, i równie ciemne oczy, a jego nos przypominal te z greckich waz.Wygladal dokladnie tak samo, jak kiedy sie umawialismy -i tak, jak bedzie wygladal juzzawsze.Zawahal sie, zanim przekroczyl próg, ale gestem zaprosilam go do srodka iprzesunelam sie, zeby mógl wejsc do czystego salonu wypelnionego starymi, wygodnymimeblami.-Dziekuje -powiedzial chlodnym, aksamitnym glosem, który nadal przyprawial mnieo dreszcz pozadania. Wiele sie miedzy nami popsulo, ale sprawy lózkowe nie mialy z tym nicwspólnego. - Chcialem z toba porozmawiac przed wyjazdem.-Dokad sie wybierasz?Staralam sie byc tak samo spokojna jak on.-Do Peru. Rozkaz królowej.-Nadal pracujesz nad ta, hm, baza danych?Nie wiedzialam prawie nic o komputerach, ale Bill sporo sie uczyl, zeby nad nimizapanowac.-Tak. Musze zebrac jeszcze troche danych. Pewien stary wampir w Limie ma duzawiedze o przedstawicielach naszej rasy na tym kontynencie i musze sie z nim spotkac. Przyokazji planuje troche pozwiedzac.Z czystej uprzejmosci chcialam zaproponowac Billowi butelke syntetycznej krwi, alezwalczylam te chec.-Usiadz - powiedzialam krótko, kiwajac glowa w kierunku sofy.Sama usiadlam na brzegu starego fotela, stojacego ukosnie w stosunku do sofy. Potemzapadla cisza - i to taka, która uswiadomila mi jeszcze bardziej, jak nieszczesliwa jestem.-Jak sie miewa Bubba? - zapytalam w koncu.-Obecnie jest w Nowym Orleanie -odpowiedzial Bill. -Królowa lubi go miec wpoblizu od czasu do czasu. Poza tym ostatnio dosc rzucal sie w oczy, wiec wypadalo zabracgo gdzies indziej. Niedlugo wróci.Kazdy rozpoznalby Bubbe, gdyby go zobaczyl, bo kazdy zna jego twarz. Niestety,jego przemiana nie byla zbyt fortunna. Prawdopodobnie pracownik kostnicy, któryprzypadkiem okazal sie wampirem, powinien zignorowac pozostala w nim iskierke zycia. Alejako ze byl wielkim fanem, nie mógl oprzec sie pokusie; teraz wszystkie poludniowe wampirymusialy pilnowac Bubby i starac sie, zeby nie pokazywal sie publicznie.Znów zapadla cisza. Wczesniej planowalam zdjac buty i strój roboczy, zalozyc miekkiszlafrok i ogladac telewizje, podjadajac pizze. To byl skromny plan, ale byl mój wlasny.Zamiast tego - siedzialam tu i cierpialam.-Jesli chcesz mi cos powiedziec, to lepiej to zrób - powiedzialam.Skinal glowa jakby do siebie.-Musze ci wyjasnic - zaczal. Splótl rece na kolanie. - Lorena i ja…Mimowolnie sie wzdrygnelam. Nigdy wiecej nie chcialam slyszec tego imienia.Rzucil mnie dla Loreny.-Musze ci powiedziec -powtórzyl prawie gniewnie. Widzial, jak sie wzdrygnelam. -Daj mi te szanse.Po chwili dalam mu reka znak, zeby kontynuowal.-Pojechalem do Jackson, kiedy mnie wezwala, bo nie moglem sie powstrzymac powiedzial.Unioslam brwi. To juz slyszalam. To znaczy cos w stylu „Nie moglem nad sobazapanowac” lub „Wydawalo mi sie, ze warto, ale nie myslalem niczym powyzej paska odspodni”.-Dawno temu bylismy kochankami. Eric mówil ci, ze takie zwiazki miedzywampirami nie trwaja dlugo, choc sa bardzo intensywne. Jednakze Eric nie wspomnial ci, zeto wlasnie Lorena mnie przemienila.-Sprowadzila na Ciemna Strone Mocy? -zapytalam, a potem przygryzlam wargi. Tonie byl temat do zartów.-Tak - zgodzil sie powaznie Bill. - A potem bylismy ko... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl