[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Harry Potter w pytajniki spowity – cz. 2

-->
Witajcie!
Mamy dla Was dwie wiadomości.
Pierwszą dobrą: nasz Kolega K., dogłębnie poruszony spustoszeniem, jakie analizy mogą uczynić w kruchej i wrażliwej aŁtoreczkowej psychice napisał wiersz, który publikujemy poniżej. Po jego lekturze naprawdę zrobiło nam się żal tych przyszłych Szymborskich i Dukajów, jęczących pod ciężkimi buciorami Analizatorek... na szczęście szybko nam przeszło. ]:-> Pięknie dziękujemy za wiersz! *Kal ociera kryształową łzę wzruszenia*
Kiedy przyjdą zanalizować twój blog,
ten, w który piszesz - bój się,
kiedy rzucą przed siebie grom,
kiedy runą żelaznym piórem
i nad komputerem staną, i nocą
klawiszami w klawiaturę załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Pióro w dłoń!
Poprawiać goń!

Są w internecie rachunki krzywd,
PLUSa dłoń ich też nie przekreśli,
ale blogaskom głupoty nie odmówi nikt:
wysączyły ją z piersi i z pieśni.
Cóż, że nieraz smakował gorzko
na tej ziemi czytelniczy chleb?
Za tę dłoń podniesioną nad literaturą -
*pac* w kapuściany łeb!

Blogaskowy autorze i serc, i słów,
PLUSie, nie w szydzeniu troska.
Dzisiaj sarkazm - to strzelecki rów,
okrzyki i rozkaz:
pióro w dłoń!
pióro w dłoń!
A gdyby z kimś kłócić się przyszło,
przypomnimy, co za gówno napisała Meyer,
i powiemy to samo nad Tobą.


Druga wiadomość również jest dobra. Od dłuższego czasu myślałyśmy nad stworzeniem jakiegoś symbolu, maskotki Przyczajonej Logiki, dodającej weny i trzymającej z dala rozjuszone Ałtoreczki. Jako że kandydatury mamy cztery i żadną miarą nie potrafimy same zdecydować, którą wybrać – zwracamy się o pomoc do Was! Z boku umieściłyśmy ankietę, w której możecie głosować na maskotkę analizatorni. Pokrótce przypomnimy Wam zacnych kandydatów:
Kamiennojedwabny Snape – wcale nie jest tym Snapem, którego znacie z kanonu. U Rowling Severus mógł co najwyżej milczeć – nasz oplata sobie twarz kamiennym jedwabiem! :) Ma też nad kanonicznym tę oczywistą przewagę, że nosi bokserki, hoduje Obcego w żołądku i gwałci uczennice w toalecie (cierpi na fetysz spłuczki). Jego jadowite, burkliwe ironizowanie z pewnością odstraszy wojownicze Ałtoreczki.
Drugim kandydatem jest Jego Mhhroczność Rahl Posępny! Jest morderczy. Jest seksowny. Kocha jabłuszka. Ma melodyjną wargę, samofalującą szatę i zakrzywiony sztylecik budzący postrach w sercach kobiet (i niektórych mężczyzn). Jego mhhroczna magia i zastępy krwiożerczych Biedroneczek sprawią, że Ałtoreczki nigdy i nigdzie nie będą mogły czuć się bezpiecznie.
Trzecim kandydatem jest mały ciałem, lecz wielki duchem Jeż Jak Byk! Jeśli napotkasz kiedyś na krzaki wydające dźwięk „szelestu, szelestu”, to niezawodny znak, że pod nimi czai się on:

Jeża Jak Byk nie wolno lekceważyć. Jego potężne rogi i ostre zębiska będą siać postrach w sercach wrogów Logiki i Słownika.
I wreszcie ostatni kandydat – Latający Elfi Kotoczołg!

Znany też jako Lodowa Mechaniczna Wróżka Śmierci i sześcioletnia maszyna do zabijania. Nie jest może specjalnie bystry, ale za to posiada wszelkie możliwe i niemożliwe supermoce. Pod jego opieką niestraszny nam będzie najazd Ałtoreczek – poza zdolnościami magicznymi posiada również umiejętność błyskawicznego wyprodukowania wojowników za pomocą monumentu.
Ankieta będzie otwarta przez cztery tygodnie, po których przedstawimy światu PLUSową maskotkę. Głosujcie! /(*u*)/

A teraz – analiza! Czeka już na was Potter podtruwany tlenkiem węgla w czarnym – czarnym pokoju, konkurs emowania się i wczuwający się narrator. Ałtoreczki gruchają do siebie miłośnie, pstrząc narrację dziwnymi wykwitami semantycznymi, od których Kalevatar atakuje prekognicja, a Pigmejka transformuje w Robopigmeja. No i jest yaoi. Ogółem – dzieje się.
Miłej lektury!
Zanalizowały: Kalevatar i Pigmejka.
Adres blogaska: http://hp-i-mm.blog.onet.pl/


Myśleli, że wygra światło. Ale pozory mylą. Władca się ukłonił, a rada odpowiedziała mu tym samym. Wyszedł z sali, a pod drzwiami czekał na niego Igor:
- I jak? - zapytał jak tylko zobaczył młodego
- Nieźle...
- A jaki atrybut???
- Mrok - zaśmiał się.
- Serio?
- No tak. Dziwne nie? Złoty chłopczyk władcą mroku...
Teraz Harry będzie jak ten .
Zwłaszcza ten kapelusz wydaje mi się bardzo na miejscu.
- Masz rację. - zaśmieł się Igor. - Chodź zaprowadzę cię do pokoju. Czekają tam na ciebie pozostali. Potem dołączy do was ostatni władca.
- Ok.
Igor spojrzał jeszcze raz na drzwi i poszedł w prawą stronę. Pchną ścianę (?!) (Zaiste, WTF. Skoro nawet aŁtorka nie wie, co się w jej opku wyrabia...) i ich oczom ukazał się ciemny korytarz. Przeszli przez niego i udali się na górę. Znaleźli się przed wielkimi drzwiami. Igor je otworzył i wpuścił Harry'ego. Wskazał mu pierwsze drzwi po lewej:
- Tu jest twój pokój. Tam na końcu korytarza - wskazał na białe drzwi. - jest wasz salon połączony z biblioteką, pracownią eliksirów, basenem (skoro są wille... dop. autor.) i oczwiście salą treningową.
Salon jest połączony z tymi wszystkimi rzeczami naraz?! Albo to musi być wyjebiście wielkie pomieszczenie, albo… *wizualizuje sobie bohaterów opka w basenie, siedzących , pogrążonych w lekturze i nie zwracających uwagi na pozostałe osoby znajdujące się w salonie, które to trenują walkę bronią białą i palną, rzucanie Zaklęć Niewybaczalnych, ćwiczą się w walkach ulicznych oraz sporządzają Eliksiry Wiecznego Snu*
Pływanie żabką albo zgłębianie Historii Hogwartu z avadami kedavrami przelatującymi nad głową musi być przeżyciem jedynym w swoim rodzaju.

- Dobra. Teraz idź się rozpakuj i zapoznaj z kolegami. Potem o 19:15 na kolację. Zrozumiano?
- Tak jest panie kapitanie!!! - zaśmiał się Harry, robiąc parodie salutowania

Na drutach ją zrobił?

Zmontował w Windows Movie Makerze.

Odwrócił się na pięcie i wszedł do pokoju. Jego oczom ukazał się wielki, czarny pokój z jedną jedyną białą ścianą, przy której stało wielkie łoże. Pościel była tego samego koloru co reszta pokoju.
O nie, to jest ! Potter, uciekaj, jeśli ci tyłek miły!Przynajmniej tutaj pościel nie jest różowa.
Wielka szafa stała w kącie koło wielkiego okna z widokiem na park, które można w każdej chwili zasłonić (wielkimi) czarnymi zasłonami.
Gdyby szyby nie były również czarne, można by było za nimi dojrzeć czarny park z czarnymi drzewami, trawą i kwiatami, na których przysiadały czarne motyle i pszczoły. Harry znalazł się bowiem w ze Świata Dysku.
Biurko, krzesła, stolik, pufy, szafki, barek (?!) i wszystko inne było koloru ścian.

Jak i również samego barku – prawdziwi źli czarnoksiężnicy pijają bowiem li i tylko smołę.

Ok, łapiemy aluzję – Harry jest ultramhrrocznym władcą mroku, więc jego sypialnia jest czarna jak dupa murzyna po czarnych jagodnach. Ciekawi mnie zatem, jak wyglądają pokoje innych chłopców? Władca wody pewnie mieszka na dnie basenu... a władca ognia w piecu hutniczym. ;)

Pomieszczenie oświetlały jedynie świece (czarne dop. autor.), które świeciły niebieskim płomieniem.
Szkoda, że nie czarnym.

Hej, zaraz. Niebieski płomień? CHODU!!! Skądś tu się ulatnia tlenek węgla! Harry, chcą Cię zabić!!!

Wszystko do siebie pasowało i wydawało się, że bije z tego miejsca jakaś tajemnicza magia.
Taa. Magia złego gotyku.Nie, to tylko ten czad. Przecież mówiłam przed chwilą.
Harry rzucił kufer na posłanie i jednym zaklęciem go rozpakował. Jeszcze raz oglądną pokój i wyszedł. Spojrzał na białe drzwi i niepewnie do nich podszedł. Chwycił za klamkę, nacisnął ją i wszedł. Zobaczył trójkę chłopaków rozmawiających i śmiejących się w najlepsze. Uśmiechną się lekko. Jeden z nich miał taki sam śmiech jak... Harry przestań!!! Dla ciebie każdy tak się śmieje!!!
O, wczuwający się narrator! Witaj, dawno cię nie widziałam, brachu!

Skarcił się w duchu i powiedział niepewnie:
- Cześć.
- O Harry!!! - zaśmiał się Erick widząc go.
- Erick??? - zdziwił się Potter.
- Nie twoja matka. - sarkną Er.
Chyba Ty!

Tiiaa… =.=’

- Jak byś chciał wiedzieć to moja matka nie żyje. - powiedział udając oburzenie.
Ale tylko udawał, bo przecież wszyscy wiedzą, że w blogaskowym świecie martwi rodzice = dobrzy rodzice.
No ale on przecież mówił, że nie twoja matka, Potter. Skąd ten bulwers?
- Aaa... To sorry... Nie wiedziałem... - powiedział zmieszany
- Nic się nie stało - zaśmiał się. - Ale może mi przedstawisz twoich kolegów???
- Ja jestem Daniel. Daniel Black. - zaczął szybko czarnowłosy chłopak o takich samych oczach Czarnowłosych?


- Black??? - zadziwił się Potter.(...) - Z tego rodu Blacków??? (...) Jak nazywają się twoi rodzice???
- Matka Carolin, a ojciec Syriusz.
- Syriusz??? Nie... To niemożliwe... Ten Syriusz, który uciekł z Azkabanu???
- Tak, ale on nic złego nie zrobił!!! - krzyknął młody Black
- Wiem, że nic nie zrobił!!! To mój chrzestny!!!
- Serio???
- Tak.
- A wiesz co u niego???
- Kiepsko...
- A co mu jest???
- Nie żyje...

No to faktycznie kiepsko. Jeżu, za takie dialogi powinno się odcinać dostęp do neta. Dożywotnio.

 

- J-jak to n-nie ż-żyje?!
- Po prostu!!! - krzykną Potter ze łzami w oczach. - Przed wakacjami miałam jakiś głupi sen i poleciałem do ministerstwa, a on tam przybył by mnie ratować!!! - wykrzyczał. - To moja wina - szepnął.
- N-nie Harry... To nie twoja wina... Naprawdę... - zaczął Dan.
Co prawda nie znam jeszcze żadnych szczegółów, ale cię z miejsca uniewinnię, bo tak cię loffciam, mimo że właśnie dowiedziałem się, że przez twoją lekkomyślność zginął mój ojciec!

- Jasne... Gdyby nie ja, ty miałbyś ojca. Dalej, krzycz. I tak wiem swoje... - Harry nie wiedział już co ma zrobić, by przestać myśleć o ojcu chrzestnym. Z jednej strony chciał by syn jego chrzestnego na niego nawrzeszczał, ale z drugiej chciał by ktoś mu powiedział: "Wszystko będzie dobrze". Nawet gdyby było to największe kłamstwo, na jakie ludzi stać. Chciał wiedzieć, że komuś na nim zależy, że ktoś wierzy w to, że on, Harry, będzie mógł żyć jak normalny dzieciak.

Zaiste, najprawdziwszy Władca Mroku z niego. Truje dupę z prawdziwym zawodowstwem.

Wiń mnie, krzywdź mnie, krzycz na mnie po niemiecku. Och taak...


- Wszystko będzie dobrze, Harry...
Potter uśmiechną się pod nosem i spojrzał na Daniela. Tak. Teraz wie, że polubi tego chłopaka. Zabawny, szalony, jak słyszał wchodząc do salonu, ale i cierpliwy i wyrozumiały:

Z tęczówki mu to wszystko wyczytał, był bowiem genialnym irydologiem.


-Ej!!! Cyba o kimś zapomnieliście!!! - zawołał za ich plecami miodowooki.
- MY??!! Niemożliwe... O kim??? - zapytał głupio Erick.
- O mnie kretynie!!! - krzyknął brązowowłosy - Nazywam się Terry Lupin - uśmiechną się wyciągając rękę do Harry'ego

A czy on przypadkiem nie był wtedy dopiero w planach?Ćśśśś. Skoro te wampiry tak sprytnie zaginają czas, to on pewnie przybył z przyszłości.

*szpera w źródłach* A nie, przepraszam, w planach był Ted Lupin. Ciekawe, czy Tonks wie, że pierworodna latorośl jej lubego już od lat szlaja się po świecie?

- Czy wy chcecie, abym dostał zawału!!! - krzyknął Potter ściskając rękę Lupina. (...) - Najpierw Black, teraz Lupin!!! Ja zwariuję!!! - zaśmiał się upadając na podłogę. (...)
- No dobra. Spokój. Czekamy na piątego... - zaczął Daniel i w tym samym czasie otworzyły się drzwi,a w nich stał nie kto inny jak sam Draco Malfoy.

Czy Wy również, Drodzy Czytelnicy, czujecie się równie zszokowani co ja? To było kompletnie nieprzewidywalne! Ta biała fretka i w ogóle... Szok. *zieew*Nawet nadejście poniedziałku po każdym weekendzie nie jest dla mnie tak zaskakujące, jak to. Serio serio.
Harry automatycznie (niech ktoś mi wyjaśni czy tak się da i czy to poprawnie dop. Lil)

Tu nawet komentarz jest niepotrzebny.

Harry automatycznie (niech ktoś mi wyjaśni czy tak się da i czy to poprawnie dop. Lil) się odwrócił.
Nie, nie da się. U mnie na przykład na plecach jest taki specjalny guziczek, który trzeba nacisnąć, jeśli się chce, żebym się do niego odwróciła.
Ty Robopigmeju jeden! ;)


-Malfoy?! Ty tu??? Nie no... Powiedzcie mi, że to tylko sen, albo nie,że to tylko zwykły koszmar. Proszę... - błagał Harry patrząc się powszystkich zebranych w pomieszczeniu:
- Niestety Potter. To nie sen. I wiesz... Ja... No... Czy ty... - Draconowi zaczął się plątać język.
- No dalej. Wykrztuś to z siebie. - zachęcał go Daniel.

- Ja chcę się z tobą zaprzyjaźnić! - wykrzyknął Draco rozpaczliwie i padł od nadmiaru niekanoniczności.

 

- A ty to kto? - zapytał głupio szarooki
-Ja? Jestem Daniel Black. To jest Terry Lupin. - wskazał na miodowookiego - A to Erick Devol (JEAH!!! W końcu wymyśliłam mu nazwisko dop. Lil Musisz się chwalić dop. Lilyan Muszę dop. Lil).
Jak widzicie, drodzy Czytelnicy, ałtoreczki pozazdrościły analizatorom możliwości prowadzenia dialogów wewnątrz tekstu literackiego – do Was należy rozstrzygnięcie problemu, na ile ich nowatorskie urozmaicenia narracji są genialne i awangardowe, a na ile tragiczne.

Tiaa. Przed naszym formatowaniem tekstu te wstawki były dodatkowo zaznaczone oczojebnymi kolorkami.

Harry'ego znasz. A ty to???
- Draco. Draco Malfoy.
- Jesteś władcą światła?
Dlaczego przeczytałam „jesteś władcą świata”?Nie, nie tylko Ty.

- Tak. A ty?
- Ja ognia, Terry powietrza, Erick wody, a Harry mroku - wyjaśnił Dan.
- No dobra, ale Malfoy miał mi coś powiedzieć - oburzył się Harry.
-Właśnie. I mów mi po imieniu, bo wiesz... Ja... Ja nie chcę być Śmierciożercą jak mój ojciec... No i skoro jesteśmy w jednym zespole,to moglibyśmy się dogadać... Zakopać topór wojenny... Ja tak, prawdę mówiąc to nawet... No... - blondyn westchną - Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić - powiedział na jednym wydechu.

Prekognicja Kalevatar atakuje znienacka.

Ożjapierdolę. Ja naprawdę nie czytałam tej sceny przed napisaniem tamtego komentarza!

Muszę się wziąć za ten doktorat.*umiera z rozpaczy, po czym zmartwychwstaje, by skończyć analizę*
…Może temu Draconowi też się elfickość na sumienie rzuciła?

Myślisz, że to jakieś przerzuty z poprzedniego blogaska? No bo ten Draco chyba elfem nie jest... jak dotąd.


Harry, po każdym wypowiedzianym słowie Dracona, miał coraz szerzej otwarte oczy i usta.
W końcu wyglądał jak skrzyżowanie z .

Jego głowę zaprzątało teraz wiele myśli. Draco Malfoy. Ten Draco Malfoy, chce się z nim przyjaźnić. Nie wiedział co powiedzieć. Siedział ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
Jakimi farbami mu to spojrzenie wymalowali? Bo jak olejnymi, to może być problem ze zmyciem.

W końcu się uśmiechną i wykrztusił:
- Draco... Ja...
- Ok. Rozumiem. Nie chcesz mnie znać. Masz do tego prawo... - przerwał mu blondyn.
-Nie!!! - krzyknął Potter

- To ja tu jestem od emowania się i trucia dupy! Nie waż się wchodzić w moje kompetencje, Malfoy.

To nie tak... - zaczął się tłumaczyć - Ja...Ja jestem po prostu... No... Zdziwiony... Tylko tyle...
- Czyli chcesz się ze mną przyjaźnić? - zapytał szarooki z nadzieją

Ależ oczywiście, zostańmy BFF.

- Jasne - Harry wyciągnął w jego stronę rękę - Harry. Harry Potter.
- Draco. Draco Malfoy - uścisnął mu dłoń i się uśmiechną.
Z tego szoku zapomnieli, jak się nazywają, czy co?
Jeśli ałtoreczki po każdym pogrzebaniu Kanonu organizowałyby stypy, to ja bym chyba nigdy nie trzeźwiała.

Reszta paczki, bo tak już można ich nazwać, zaśmiała się:
-Hej, wiecie co? Skoro mamy być drużyną, to może poznamy się lepiej???Rozumiecie? Po opowiadamy coś o sobie i swoim życiu... - zaczął niepewnie Lupin.
Usiądźcie w kółeczku i złapcie się za ręce, będzie jeszcze bardziej słitaśnie!

Ja tam sugeruję, żeby się zaczęli poznawać w sensie biblijnym. Przynajmniej coś zaczęłoby się dziać.

- Dobra. Ja zaczynam - powiedział szybko czarnooki- Jestem Daniel Black. Moim ojcem był Syriusz Black, uznany za winnegow sprawie zabójstwa Potterów. - zaczął dyplomatycznie
A jak by było niedyplomatycznie?! „Te tępe chuje oskarżyły bezpodstawnie mojego ojca, dlatego muszę ćwiczyć się w supermocach, by ich dorwać i solidnie im za to przy*ebać”?

- Matka nazywa się Camilia i jest tu jedną z nauczycielek walki bronią białą.Urodziłem się w tym wymiarze. Mama została zabrana pół godziny przed ślubem do tego miasta. Ojciec myślał, że ją porwano i najprawdopodobniej zamordowano. Przynajmniej tak to wyjaśniono czarodziejom.
A uczyniono tak, ponieważ…? Kurde, jak ja nie znoszę, jak ałtoreczce wyobraźni nie starcza, by coś wyjaśnić, a ja stoję na takim rozdrożu fabularnym jak pijany we mgle.

- Ja jestem Terry Lupin. Mój ojciec, Remus, jest wilkołakiem. Ja niestety odziedziczyłem to po nim. Matka, Carolin, tak jak Pani Black, została porwana tuż przed ślubem.

Ale czemu tuż przed ślubem? Przepowiedziany władca władcą się nie stanie, jeśli nie będzie bękartem?

Wychowywałem się razem z Danem. Jej zaginięcie wyjaśniono tak samo jak matki Dana.Wychowywałem się z tym kretynem. - wskazał na Blacka.

Wspominałeś już. W poprzednim zdaniu. Dotarło do mnie, serio.


-Jestem Draco Malfoy. Moi rodzice to Narcyza i Lucjusz. Od samego początku wmawiano mi, że trzeba tępić szlamy i mieszańców. Ojciec jest Śmierciożercą. Matka też, ale tak naprawdę, razem z moim wujem,Severusem, jest szpiegiem w szeregach Voldemorta. Nie pozwala ojcu bym został zwerbowany przez pieski tej gadziny (Ależ się animalistycznie zrobiło!) Zawsze myślałem, że czysta krew jest najważniejsza. Myliłem się. Najważniejsza jest przyjaźń i miłość. - powiedział z uśmiechem.
Nie, żebym jakoś szczególnie lubiła kanonicznego Dracona, ale… BŁAGAM, ODDAJCIE MU JEGO PRAWDZIWY MÓZG!!!
*dyskretnie zapuszcza Tomboya w tle*

- Ja jestem Erick Devol.

Podejrzewam, że to ma się fonetycznie przypominać „devil”, niestety – mnie nieodparcie kojarzy się z „devolay'em”.

Urodziłem się i żyłem tutaj. Tych dwóch idiotów poznałem w wieku 5 lat. Moja matka, Victoria, jest tutaj uzdrowicielką. Ojciec, Mick, jest nauczycielem walki bronią palną. Moim największym wrogiem jest tutejszy szef gangu Devils.
O, to w tej hiper-tajemnej-jednostce-walki-ze-złem są nawet wewnętrzne gangi? W takim razie nie wróżę im specjalnego sukcesu…
(Kwestię „oryginalności” nazwy wrogiego gangu łaskawie przemilczę. Ałtoreczko, znaj moją dobroć!)

- Dobra. Moja kolej. Nazywam się Harry Potter vel Złoty Chłopiec vel Wybraniec vel Zbawca Świata alias Różowy Króliczek Playbo... Znaczy się Dumbledora... - powiedział pospiesznie widząc pękających ze śmiechu kolegów.
Przepraszam bardzo, on chce być taki dowcipny, czy ostrożnie wplata w wypowiedź delikatne aluzje, żeby go któryś z nowych przyjaciół jak najprędzej wydupczył?
On chce się w okrężny sposób zwierzyć z intymnego związku, jaki łączył go z dyrektorem. Prawdopodobnie.

- Moi rodzice zostali zabici przez Voldemorta gdy miałem rok. Zostałem wtedy zaniesiony p od drzwi domu mojego wujostwa. Przez jedenaście lat nie wiedziałem, że jestem czarodziejem. Byłem pomiatany, traktowany jak skrzat domowy , mieszkałem w komórce pod schodami, za każdy "głupi wyskok" byłem zamykany na przynajmniej tydzień w "swoich czterech ścianach". Głodzili mnie i poniżali. Wmawiali mi, że moi rodzice byli alkoholikami. Mój kuzyn bił mnie cały czas. W pierwszej klasie ochroniłem Kamień Filozoficzny przed Voldemortem.
Jaki piękny przeskok fabularny, nie uważacie? :D

W drugiej zabiłem bazyliszka. W trzeciej polował na mnie zabójca moich rodziców, który okazał się być moim chrzestnym. W tym samym roku gonił mnie wilkołak. W czwartej klasie walczyłem w Turnieju Trójmagicznym. Walczyłem ze smokiem. Pływałem w jeziorze pełnym Harpii.
Harpia, tryton… masz rację, ałtoreczko, jeden pies.

Wszyscy patrzyli się na Harry'ego jakby go pierwszy raz na oczy widzieli. On?!Wybawca świata tak traktowany?! Tyle przeżył i ma jeszcze siłę by walczyć?! Nie no... Przynajmniej szacunek mu się należy... I przyjaźń... Tak. Przyjaźń. To mu się najbardziej od tego chorego świata należy:

A to Harry cierpi na niedomiar przyjaciół czy co? No i chyba przyjaźni się z kimś za to, jakim jest człowiekiem, a nie jakie miał dzieciństwo.

- W-wiecie... Może chodźmy już na kolację. Jest 19. Potem sobie zorganizujemy zabawę - powiedział szybko Black.
Zabawę? Może jeszcze w tym czarnym -czarnym pokoju Harry’ego?

Nie, ja naprawdę NIE chcę znać szczegółów ich zabawy.

A ja chcę. ]:->


Erick poprowadził ich skrótami, opowiadając o swoich przechadzkach po zamku.W radosnych nastrojach doszli do Sali Jadalnej (xD dop. Lil)
Sala Jadalna zaprojektowana była przez tę samą ekipę architektów i budowniczych, która wiedźmie z bajki o Jasiu i Małgosi zbudowała Chatkę z Piernika.
I nie, ałtoreczko, tego typu wykwity syntaktyczne wcale nie są „xD”.
Chyba że to miało znaczyć „razy D”, czyli że tekst należy pomnożyć przez współczynnik tego, jak bardzo blogasek jest do Dupy. I wychodzi nam, ze wszystko to jest bardzo do dupy, z czym całkowicie się zgadzam.


Wszyscy zaczęli jeść. Harry nałożył sobie pierś kurczaka i sięgnął po pepsi. (A co?! Niech ma xDdop. Lil) Zjadł szybko bo w ich stronę zmierzał Igor.
Bał się, że ten mu zabierze jedzenie?
To pewnie te nawyki z traumatycznego dzieciństwa.


Uśmiechnął siędziwnie i powiedział (chodzi o Igorka Beti:) dop. Lil):
- No, chłopaki. Lećcie szybko do pokojów i spać bo jutro zaczynacie trening z Vincentem. Pobudka o 5:00. Zrozumiano???
-Tak jest!!! - powiedzieli zgodnie i zaczęli się zbierać. Wyszli szybko z SJ (Sala Jadalna dla tępych jak nie wiedzą dop. (wrednej) Lil).

W tekście takim jak opowiadanie podobne skróty, a tym bardziej dopiski, są całkowicie zakazane i świadczą co najwyżej o tępocie autora. Dop. jeszcze wredniejszej Pigmejki.


Szli ciemnymi korytarzami (bo jakiś kretyn pogasił wszystkie pochodnie dop.Lil Czyli ty... dop. Lilyan).

Czy aŁtoreczki mogą sobie gruchać gdzieś na uboczu, poza tekstem? Będę zobowiązana.


Black nagle się zatrzymał i wszyscy na niego wpadli:
- Co się zatrzymujesz??? - zapytał Draco.
- Mam pomysł... (...) Wiecie, bo to pierwszy dzień... Może zrobimy sobie mały wieczorek zapoznawczy??? - zapytał z miną niewiniątka.
- Czyli... - zaczął Harry.
- POPIJAWA!!! - wrzasnęli na całe gardło.
- A ja wiem gdzie trzymają najlepsze alkohole... - zaśmiał się Dan.
Tiiiaaa, to też fcale a fcale nie było do przewidzenia.
*wzdech*

- To prowadź! - powiedział Harry.
Daniel zaczął iść w stronę schodów. Wszedł na I piętro, potem na II, następnie na III, aż w końcu doszli na VII.
Między trzecim a siódmym była dziura czasoprzestrzenna, ale żaden z nich się tym nie przejął.

Black podszedł do pierwszych drzwi po prawej i pchnął je. Otworzyły się lekko skrzypiąc. Wszedł do środka i zaświecił światło.
Potem, żeby przyszpanować, zaświecił ciemność.
I zasłonił słonia zafortepianowanym fortepianem.


Ich oczom ukazała się wielka sala pełna najróżniejszych alkoholi. Od wina przez mugolską wódkę (A czym się różni mugolska wódka o czarodziejskiej? O.O Po tej drugiej nigdy nie ma kaca może…?) do Piekielnego Raju. Wziął po pięć butelek ze wszystkiego
Ze wszystkiego, co znajdowało się w tej „wielkiej sali”? Hm… Duże i silne ręce musieli oni wszyscy mieć, skoro dali radę tyle udźwignąć.

i podał chłopakom. Szybko udali się do salonu w ich korytarzu. Rozstawili wszystko i zaczęli zabawę.
To się nie nazywa zabawa, to się nazywa picie na umór… :/

@@@@@@@@@@@@@@@@

Obudziły go promienie słoneczne, wpadające do pokoju, przez nie do końca zasłonięte okno.

Powoli zaczął otwierać oczy. Pierwszą rzeczą jaką zobaczył, były drzwi, a raczej coś, co kiedyś nimi było. Zdziwiony stwierdził, że wszystko widzi do góry nogami.
Uu, zamienił się/zamienili go w oposa? Ostro musieli „zabalować”…

Westchnął teatralnie i spróbował podnieść się...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amelia.pev.pl