[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1. Zaskakujący list.
Ulicą Mongolia Road szedł chłopak. Był wysoki i przystojny. Wiele dziewcząt, które szły właśnie tą ulicą spoglądało na niego jak na łakomy kąsek. Miał kruczoczarne włosy w ciągłym nieładzie, które były jeszcze bardziej potargane. Niesamowicie zielone oczy spoglądały smutnym wzrokiem przed siebie, zza okrągłych okularów. Ubrany w czarny podkoszulek i poprzecierane dżinsy. Dłonie miał wsadzone głęboko w kieszenie spodni. Chłopak budził nie tylko zainteresowanie w tym świecie, ale także w swoim prawdziwym świecie. Tak, ten młody człowiek nazywał się Harry Potter i był czarodziejem. Jak mówią niektórzy, piekielnie dobrym czarodziejem. Chłopak był niezwykły. Kiedy miał niespełna roczek zły czarnoksiężnik zabił jego rodziców, a kiedy chciał zabić chłopca spotkało go rozczarowanie. Zielony promień, zabijającej klątwy leciał w chłopca i odbił się od niego, uderzając w Lorda Voldemorta. Ten zniknął, ale dwa lata temu znów powrócił do żywych, a chłopak niestety to widział. Po pierwszym spotkaniu z Voldemortem chłopcu została jedynie cienka blizna na czole w kształcie błyskawicy. Przed wakacjami chłopak stracił następną osobę, którą kochał. Był nim Syriusz Black, ojciec chrzestny chłopaka i przyjaciel jego zmarłych rodziców. Chłopak obwiniał siebie za jego stratę. Przez ten niespełna miesiąc wakacji chłopak wiele się zmienił. Nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Stał się inny. Bardziej dorosły. Był również bardziej zamknięty w sobie. Polubił także naukę. Czyta wiele książek. Gdy wrócił ze szkoły otrzymał ulotki pełne uwag dotyczących bezpieczeństwa. Każdy uczeń, który skończył 15 lat, mógł także używać magii. Ucieszyło go to, ponieważ mógł uczyć się nie tylko teoretycznie, ale także praktycznie. Wykupił sobie także kilka książek o zaklęciach obronnych. Zadziwiające było dla niego, że polubił eliksiry, które sprawiały mu kłopoty a teraz radził sobie coraz lepiej. Przeszedł przez równie ostrzyżony trawnik i wszedł do domu swojego wujostwa, gdzie mieszka odkąd zginęli jego rodzice. Nienawidził swojego wujostwa, ale musiał mieszkać gdyż chroniły go w domu zaklęcia starożytne. Wszedł do sterylnie czystego domu i podążył do kuchni w milczeniu. Usiadł za stołem i wpatrywał się w okno.
-Obiad dopiero za godzinę.- Odparła oschle Petunia Dursley. Ciotka chłopaka i siostra zmarłej Lily Potter. Była to drobna blondynka o dwukrotnie dłuższej szyi niż normalna. Traktowała siostrzeńca nieco lepiej niż dawniej. Ale to lepiej znaczy, że traktowała go oschle i bez krzty miłości. Przynajmniej nie krzyczała i nie zmuszała chłopaka do ciężkiej harówki, co mu odpowiadało. Bo prawie cały czas siedział w swoim pokoju, czasem tylko wyjdzie na spacer. Chłopak sięgnął po gazetę leżącą na stole i wziął ją do ręki. Zaciekawił go jeden nieduży artykuł.
"Zaginięcie rodziny Rulistyk oraz morderstwo pana Mertacza"
Jak donosi nasz korespondent oraz policja doszło do zaginięcia rodziny Rulistyk, mieszkających w Surrey. Była to szanowana rodzina z dużym posagiem. Czyżby porwanie dla okupu? Tego jeszcze nie wiemy. Sąsiad rodziny Rulistyk powiedział nam:
-Kiedy wychodziłem z domu, bo kot mi uciekł zauważyłem, że w domu Rulistyków coś się dzieje. Były pozapalane światła, a ruchy przez zasłonięte firanki były jakieś dziwne. Tak jakby ktoś się szamotał. Pomyślałem sobie, że przecież w tej rodzinie nigdy nie było żadnych sprzeczek, więc było wykluczone, aby się o coś kłócili. Zdziwiły mnie jakieś dziwne promienie jak lasery. Były fioletowe, czerwone i chyba niebieskie. Usłyszałem chyba też cichy krzyk, ale mogło mi się przesłyszeć, bo jestem już stary człowiek. Zadzwoniłem po policję, a kiedy ona przyjechała okazało się, że nikogo w domu nie było.
Okazało się również, że w domu był bałagan, tak jakby naprawdę ktoś się szamotał po całym domu. Nie znaleziono śladów włamania, więc albo to byli jacyś znajomi państwa Rulistyk, albo bardzo dobrzy włamywacze. Kiedy dowiemy się czegoś więcej o porwaniu, damy państwu znać.
Następną sprawą jest zagadkowe morderstwo pana Adolfa Mertacza. Był to pilot linii lotniczych "Operg", mieszkający samotnie w Surrey. Morderstwa dokonano przedwczorajszego wieczoru. Został on znaleziony przez sąsiadkę, która często go odwiedzała i miała własne klucze. Pan Adolf leżał nieżywy na swoim dywanie w pozycji, która była zaskoczeniem nawet dla zamordowanego, ponieważ miał zaskoczenie na twarzy. Nie było żadnych śladów zastrzyków, kuli czy innych środków zabijających. To wielka zagadka dla nas i policji. Badania wskazały, że to nie była też śmierć naturalna. Wykluczono atak serca czy innych chorób. Zagadka, która dręczy wszystkich.
Do podobnego morderstwa doszło tydzień temu. Również nie znaleziono przyczyny śmierci. Wykluczono także ślady samobójstwa, gdyż byłyby jakieś ślady, a tu pustka.
Jeżeli ktoś z państwa wie coś na ten temat, proszę dzwonić na numer: 2224445556. Odpowiemy na telefony i szukamy jakiś śladów.
Arektye Sewdq
-Ja wiem, kto jest sprawcą. Śmierciojady, a któż by inny. Głupie zabijaki. Pieski Voldemorta. Już nawet bezbronnych mugoli zabijają i porywają, aby się zabawić.- Odparł cicho, zimnym głosem Harry.
Ciotka spojrzała na niego przeciągle i nic nie zrozumiała z tego co powiedział jej siostrzeniec.
-Ja już ich kiedyś dorwę i policzę się z nimi. Jak mogą tak zabijać bezbronnych? Co oni im zrobili? Ale nie ten zabójca Gad wszystkich by pozabijał. Głupek jeden. Ja już się kiedyś z nim policzę. Zapłaci za wszystko, co mi zrobił i innym ludziom. Nie zostawię tak tego.- Dodał mściwie i odłożył gazetę. Podniósł głowę i napotkał zdziwiony wzrok ciotki. Wzruszył ramiona i wyszedł z kuchni.
Petunia była w szoku. Takie słowa z ust tego chłopaka. Nie zrozumiała, o co mu chodziło, no i co prawda nie dosłyszała wszystkich słów. Pokręciła głową i zabrała się za obieranie marchewki.
Chłopak wszedł po schodach do swojego małego pokoju. Był tam nieporządek jak w ''stajni Augiasza''. Książki leżały wszędzie. Nie mówiąc już o ubraniach. Klatka jego sowy śnieżnej, Hedwigii domagała się czyszczenia. Jego rzeczy szkolne powywalane z kufra. Łóżko niepościelone. Westchnął z rezygnacją. Otworzył okno, aby wywietrzyć pokuj.
-Chłoszczyść.- Powiedział i skierował różdżkę w stronę klatki, która po chwili była już olśniewająco czysta.
-Repotre.- Mówiąc to wskazał na porozrzucane książki, które powędrowały do kufra i same się poukladały. To samo zrobił z ubraniami i innymi przedmiotami. Musiał powiększyć kufer, ale tylko w środku, bo na zewnątrz był taki sam. Pokuj wyglądał o wiele lepiej.
Usiadł na krzesełku przy biurku. Skierował oczy ku niebu przez okno. Ujrzał czarny punk, który powiększał się z każdą chwilą. Gdy był już na tyle blisko rozpoznał w nim sowę. Wpadła przez otwarte okno i wylądowała z gracją na biurku przed chłopakiem. Wyciągnęła nóżkę. Chłopak odwiązał kopertę, a ta wyleciała. Była to czerwona koperta zalakowana pieczęcią Ministerstwa Magii.
-Wyniki SUM-ów.- Wyszeptał i odpieczętował kopertę. Jego oczom ukazał się długi pergamin, wypisany granatowymi literami.
Szanowny Panie Potter,
Mamy zaszczyt przekazać Panu, wyniki Standardowych Umiejętności Magicznych, które zdawał Pan w czerwcu tego roku.
Przedmiot: Ocena praktyczna: Ocena teoretyczna:
Zaklęcia Wybitny Wybitny
Transmutacja Wybitny Wybitny
OPCM Wybitny+ Wybitny
Eliksiry Wybitny Wybitny
Zielarstwo Powyżej Oczekiwań Powyżej Oczekiwań
Wróżbiarstwo Nędzny -
Astronomia Zadawalający Zadawalający
Historia Magii Nędzny ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]